środa, 30 kwietnia 2014

Nowość: Lirene, Last Minute Body BB

     Znacie już balsamy BB od Lirene? Jeśli nie, to warto się nimi zainteresować, szczególnie teraz, kiedy zaczynamy odsłaniać coraz więcej ciała, ale przeszkadza nam blada, a w moim przypadku trupio blada skóra. Do wyboru mamy wersję do jasnej i ciemnej karnacji. Ja mam i oceniam tą pierwszą.



  Od razu napiszę, że pokochałam ten balsam od pierwszej chwili. Dlaczego? Właśnie takiego kosmetyku potrzebowałam. Moim problemem jest to, że ulubiony podkład w najjaśniejszym odcieniu, nadal jest odrobinę za ciemny. Do tej pory, albo na szybko omiatałam szyję bronzerem, albo smarowałam szyję i dekolt samoopalaczem, ale nie było to zbyt komfortowe, szczególnie, kiedy nie stosowałam makijażu, lekko brązowa szyja i biała twarz wyglądały komicznie ;)
  Teraz używam do tego celu balsamu Lirene i sprawdza się rewelacyjnie. Balsam ma biały kolor, ale zawiera specjalne drobinki, które przy rozsmarowywaniu uwalniają pigment i nadają skórze lekko opalony kolor. Skóra nabiera delikatnej brzoskwiniowej barwy, ale nie jest to efekt jak po samoopalaczu, wygląda bardzo naturalnie. Sprawdzi się przy naprawdę jasnej karnacji, jeśli macie skórę normalną, albo ciemniejszą wybierzcie drugą wersję, która nadaje już konkretniejszy i bardziej brązowy kolor.


  Podoba mi się to, że od razu widać efekt na skórze, dzięki temu, można uniknąć nieestetycznych smug, które często zdarzają się przy samoopalaczach czy kremach brązujących. Balsam ma bardzo przyjemną konsystencję, łatwą do rozprowadzenia. Wchłania się dosyć szybko, na tyle, aby dokładnie rozprowadzić go na skórze. Zapach jest intensywny, jak dla mnie bardzo przyjemny i utrzymuje się na skórze przez cały dzień, co zaliczam do plusów.

Polecam wypróbować, bo w moim przypadku ten balsam okazał się bardzo przydatny i już nie obawiam się wyjścia w krótkich spodenkach, czy bluzce z większym dekoltem ;) To rzeczywiście balsam Last Minute, właśnie w takich sytuacjach, kiedy szybko potrzebuję "koloru" jest niezastąpiony.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Polecam: Yerba Mate zamiast kawy

Czym jest Yerba Mate?

 To susz pozyskiwany z ostrokrzewu paragwajskiego. Nazwa Yerba Mate to przekształcone słowo „herba” czyli zioło i „mati” czyli tykwa w, której parzy się ziele.  Jest to bardzo popularny napój, jeśli oglądałyście kiedyś brazylijskie seriale, to powinnyście kojarzyć wszechobecne mate ;)
To napój pobudzający, dodający energii, który m.in. poprawia trawienie, zwiększa koncentrację, oczyszcza krew, działa pozytywnie na układ nerwowy,  podnosi odporność organizmu itd.
Ma właściwości moczopędne, napotne i przeciwgorączkowe, co do tego pierwszego, to nie mam wątpliwości :)  Zawiera witaminy i minerały, m.in. A, C, E, witaminy z grupy B, karoten, kwas pantotenowy, biotynę , magnez, wapń, żelazo, sod, potas, mangan, krzem, fosforyty, siarkę, cynk, kwas chlorowodorowy, chlorofil, cholinę oraz inozyt.
Yerba Jest dobrym źródłem polifenoli, które mają właściwości przeciwutleniające, czyli działa odmładzająco, podobnie jak zielona herbata ;)




Dlaczego jest lepsza od kawy?

Nie będę rozwodzić się nad konkretnymi substancjami, wiadomo, że są to pochodne kofeiny, sama kofeina też znajduje się w mate, ale w bardzo małych ilościach (między 0,7 a 2%). Tą, która odpowiada za pobudzenie, nazywamy mateiną. W przeciwieństwie do kofeiny, której działanie jest krótkotrwałe, mateina pobudza na dłużej i nie powoduje uzależnienia. No i dodatkowo zawiera witaminy i minerały, które kawa wypłukuje z organizmu.

Moja przygoda z Yerba mate, zaczęła się od przeczytania świetnej książki Wojciecha Cejrowskiego: „Gringo wśród dzikich plemion”, którą szczerze polecam każdemu, a także kolejną część. Opis Yerba Mate znajdziecie TUTAJ.
Pierwszą mate, którą piłam była Amanda ziołowa. Od tego czasu, próbowałam kilku rodzajów, ale szczerze mówiąc, nie jestem zbyt wybredna, jeśli chodzi  o smak, odpowiada mi prawie każdy (jeśli nasypię mniej niż 2/3 naczynka), bo i tak najważniejsze jest dla mnie działanie. Mate zalewam "białą" niedoprowadzoną do wrzenia wodą , ponieważ mam w domu niechlorowaną wodę. Jeśli mieszkacie w mieście, wybierzcie do tego celu wodę butelkowaną, lub przegotowaną, ale lekko przestudzoną (ok. 80st, w zależności od gatunku mate, jedne "wolą" bardziej inne mniej gorącą wodę). Sposób w jaki będziecie ją pić zależy od Was, ja używam do tego celu naczynka z tykwy, ale zaparzona w ceramicznym kubku też zadziała :) Dobrze mimo wszystko mieć tzw. bombille, czyli rurkę przez którą pijemy, na jej końcu znajduje się małe sitko dzięki któremu filtrujemy sobie napar, żeby nie pić "paprochów".  


Po co piję mate?

Lubię kawę :) Nie powinnam pić kawy, ze względu na cerę (naczynka, trądzik różowaty), kawa odwadnia, wypłukuje cenne minerały. Wiem o tym, ale nie odmawiam sobie tej jednej niezbyt mocnej filiżanki dziennie, bo sprawia mi ona przyjemność. Niestety, mam problem z niskim ciśnieniem i kiedy brak mi energii , nie mam siły na nic i czuję już ucisk w głowie, to mam do wyboru: wypić mocną kawę, po której gwałtownie skoczy mi ciśnienie, twarz się zaczerwieni, a po kilkudziesięciu minutach prawdopodobnie będę się czuła jeszcze gorzej, albo napić się Yerba mate, gdzie po 2 zaparzeniu już czuję efekty i nawet do końca dnia mam spokój i dodatkowo dobry nastrój:) Wybór jest oczywisty i Yerba ratuje mnie właśnie w takich sytuacjach. Była tez bardzo przydatna kiedyś podczas sesji, kiedy odruchowo chwytała mnie senność na widok notatek ;)
Jeśli macie podobne problemy, to polecam spróbować :) Dodatkowo, przy dłuższym popijaniu, można zauważyć pozytywny wpływ na skórę czy włosy.

Jest wiele sklepów internetowych, gdzie można kupić Yerba mate, dostaniecie ją też w sklepach z herbatami i ze zdrową żywnością.  Dla początkujących polecane są klasyczne mate, np. najbardziej ceniona w Argentynie Rosamonte, bez dodatków ziół. Wypróbowałam  i polecam, ma delikatny lekko słodkawy smak, podobno można w nim wyczuć różany aromat, przez to, że yerba leżakowała z dodatkiem drzewa różanego. Jest to najsmaczniejsza mate jaką piłam, daje łagodny/średni efekt pobudzenia.

Bardzo dobra na początek jest też yerba z dodatkiem ziół Amanda, również bardzo smaczna, lekko miętowa i podobna, trochę mocniejsza Selecta z miętą pieprzową i poleo. 





Mam nadzieję, że może kogoś ten wpis zachęci do spróbowania Yerba Mate :)


środa, 2 kwietnia 2014

Nowy fluid Pharmaceris: Fluid matujący, zwężający pory z spf 25

 Fluid matujący, zwężający pory z spf 25, to następca matującego z laktoflawiną, który od paru miesięcy jest moim ulubieńcem. Trochę zaniepokoiła mnie informacja, że zostaje wycofany i zastąpiony nową wersją z innym składem, ale w końcu postanowiłam go wypróbować.




SKŁADNIKI AKTYWNE:

  • SYSTEM MATUJĄCY – MIKROGĄBECZKI – zapewniają efekt pudrowego zmatowienia. Cząsteczki polimerów o specjalnej strukturze mają zdolność do absorbowania nadmiaru sebum znajdującego się na skórze.
  • FORMUŁA PORE-DIMINISH – wzmacnia strukturę kolagenową skóry wokół porów, przez co są one wzmocnione i sztywniejsze, a zarazem mniej widoczne.
  • EKSTRAKT Z OWOCÓW HISZPAŃSKIEJ POMARAŃCZY – działa przeciwtrądzikowo, zawiera m.in. cukry, kwasy organiczne (cytrynowy), witaminy (C, P, A, B1, B2), pektyny, elementy (K, Ca, P, Mg), flawonoidy.
  • CYNK PCA - aktywny fizjologiczny seboregulator, ma właściwości antybakteryjne, redukuje wydzielanie sebum przez hamowanie aktywności 5 alfa-reduktazy (enzymu odpowiedzialnego za uruchomienie mechanizmu wydzielania sebum).
  • WYCIĄG Z ŁOPIANU I BIOTYNA – posiadają właściwości przeciwbakteryjne. Łagodzą zaburzenia czynności skóry łojotokowej, normalizują wydzielanie sebum i regulują florę bakteryjną.

Testuję kolor naturalny, dla mnie za ciemny, ale liczy się działanie. Kolor jest trochę ciemniejszy i bardziej wpadający w pomarańcz niż w poprzedniej wersji, jednak na twarzy ta różnica jest niemal niedostrzegalna.


Nałożyłam na jedną połowę twarzy nową wersję, a na drugą starą, aby sprawdzić jaka jest między nimi różnica w praktyce. Nie nakładałam dodatkowo pudru. Mam wrażenie, że ten nowy szybciej wysycha na twarzy, więc trzeba go szybko i dokładnie rozprowadzić, aby uniknąć smug. Proponuję nakładać cienką warstwę, bo przy większej ilości możemy osiągnąć efekt maski i postarzyć twarz. Zaraz po nałożeniu, cera jest matowa, sucha, nic się nie lepi. Zastanawiam się, czy na dłuższą metę podkład nie będzie wysuszał (np. przez cynk w składzie), ale o tym przekonam się gdy go kupię, czyli najpóźniej jesienią ;) Zwężenia porów nie zaobserwowałam, ale nie wątpię, że ten podkład to potrafi.

Po nałożeniu, kolor podkładów niewiele się różni. Mam wrażenie, że nowy ma odrobinę lepsze krycie. Szczerze mówiąc, sceptycznie do niego podchodziłam i sądziłam, że przez swoje mega matujące właściwości będzie dla wrażliwej, mieszanej cery zbyt ciężki, wysuszający i postarzający ją. Tak to może wyglądać chwilę po nałożeniu, ale w ciągu dnia, przekonałam się, że praktycznie nie różni się on od poprzedniej wersji.

Nie użyłam pudru, żeby sprawdzić jak długo mat się utrzyma. Po 2/3 godzinach widać delikatny błysk w okolicy czoła, policzków i brody, ale delikatne muśnięcie pudrem rozwiązałoby ten problem. Jednak polecam mimo to, użyć pudru, nie tyle do zmatowienia, co do utrwalenia makijażu. U mnie po ok 4/5 godzinach podkład ściera się szczególnie na czole i nosie, choć staram się trzymać ręce z daleka od twarzy.
Poniżej zdjęcie zrobione po 5 godzinach, po Waszej lewej stronie stara wersja, po prawej nowa. Widać, że kolor wtopił się w cerę, nie widać różnicy, więc myślę, że osoby, które w poprzedniej wersji używały odcienia 02, spokojnie mogą używać 02 w nowej wersji.




Podsumowując, muszę przyznać, że trochę mi ulżyło po tym teście, bo wiem, że będę mogła używać tego podkładu. Odcień 01 jest odrobinę jaśniejszy niż poprzedni i niestety ma trochę więcej różowych tonów, ale myślę, że na twarzy nie będzie to zbyt widoczne, zawsze można też mieszać np. 01 i 02 aby osiągnąć odpowiedni kolor.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Filtr koloryzujący, czyli: Ziaja MED, Tonujący krem do twarzy z spf 50+

 Jeśli szukacie wysokiego filtra w niskiej cenie, który dodatkowo zastąpi Wam podkład, to warto wypróbować krem z serii Ziaja Med.





SKŁAD: Aqua, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate (Uvinul A Plus), Ethylhexyl Methoxycinnamate, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Polymethyl Methacrylate (Tinosorb S), C12-15 Alkyl Benzoate, Cyclomethicone, Glycerin, Triethylhexanoin,Dimethicone, Potassium Cetyl Phosphate,Titanium Dioxide, Ethylhexyl Triazone, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Hydrogenated Dimer Dilinoleyl/Dimethylcarbonate Copolymer, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Carbomer, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum, Citronellol, Limonene, Cl 77492, Silica, Cl 77491, Cl 77499.

Jak widać skład nie jest rewelacyjny, są parabeny itp. ale za cenę kilkunastu złotych, nie spodziewałam się niczego więcej. 


Każda z nas, ma inne wymagania co do podkładu. Jeśli potrzebujecie przede wszystkim dobrego krycia, nawet latem, to stosowanie takiego koloryzującego kremu nie ma sensu. Przy bardzo tłustej cerze, też nie polecam, lepiej wybrać bezbarwny, a matujący filtr. 

Dziewczyny, z gładką, ładną cerą, bez zaczerwienień, suchych miejsc itp. którym zależy na wysokiej ochronie UV, ale bez rozjaśniania cery, które towarzyszy większości filtrów, spokojnie mogą wybrać krem tonujący Ziaja. Jeśli macie bardzo jasną cerę, krem nada lekki, naturalny odcień opalenizny.




Poniższe zdjęcia, ok. godzinę po nałożeniu kremu, bez pudru i po delikatnym muśnięciu Jadwigą ;)





Konsystencja kremu jest lekka, ale trzeba poświęcić chwilę na dokładne rozsmarowanie. Mnie nie udało się uniknąć smug, ponieważ w miejscach gdzie skóra jest lekko sucha, tworzą się tzw. "placki". Wiec jeśli np. używacie kwasów i skóra delikatnie łuszczy się tu i tam, to ten krem to podkreśli. 
Na mieszanej cerze, nie błyszczy się bardziej niż nawilżający, odżywczy krem, u mnie, czoło, policzki i broda wyraźnie się błyszczą, na reszcie twarzy, krem w miarę ładnie się wchłania. W porównaniu do Biodermy Photoderm Max (kolor jasny), Ziaja wchłania się prawie do matu, uczucie lepkości jest niewielkie, Bioderma błyszczy się i lepi dość nieprzyjemnie, a u mnie nałożona bezpośrednio na skórę powoduje pieczenie twarzy. 

Poniżej, Ziaja w porównaniu do Biodermy, ta druga wydaje się być dużo ciemniejsza, ale po roztarciu, kolor się rozjaśnia, dopasowuje do skory, tworząc ładny odcień opalenizny, jednak widać, że błyszczy się, kiedy Ziaja jest prawie matowa. 







Mam wrażenie, że Ziaja dość łatwo ściera się z twarzy, bo nawet po kilku godzinach, gdy zauważę jakąś smugę, bardzo łatwo mogę ją rozetrzeć, a chyba nie o to nam chodzi w filtrze, który ma chronić skórę przed promieniowaniem, chcemy, aby "trzymał się" skóry ;) Nie zauważyłam jednak póki co, żadnych podrażnień, ani zaczerwienienia, po pobycie na słońcu, więc być może nic takiego się nie dzieje.
Myślę, że warto Ziaji dać szansę, choćby dlatego, że kosztuje kilkanaście złotych, a efekt jaki daje na skórze, może być lepszy dla niektórych od takiej np. Biodermy, za którą zapłacimy ok. 70zł. 

środa, 26 marca 2014

Filtr matujący: LRP Anthelios XL SPF 50+, żel - krem do twarzy, suchy w dotyku

 Produkt La Roche - Posay, to kolejny testowany przeze mnie filtr. Anthelios zalecany jest szczególnie dla wrażliwej skóry, zapewnia maksymalną ochronę przeciwsłoneczną. Sformułowanie "suchy w dotyku", podkreśla główne zalety tego filtra: nie lepi się i pozostawia skórę matową. Nie zawiera parabenów, nie powoduje powstawania zaskórników. Postanowiłam go wypróbować, bo szukam lekkiego, matującego filtra, który sprawdzi się zarówno wiosną jak i latem, gdy temperatury wzrosną. 



SKŁAD:  Aqua/Water, Homosalate Ethylhexyl Salicylate, Silica, Ethylhexyl Triazone, Styrene/Acrylates Copolymer, Bis-Ethylhexylixyphenol Methoxyphenyl Triazyne, Drometrizole Trisiloxane, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Octocrylene, C12-15 Akryl Benzoate, Glycerin, Pentylene Glycol, Potassium Cetyl Phosphate, Dimethicone, Perlite, Propylene Gglycol, Acrylates/C10-30 Akryl Acrylate Crosspolymer, Aluminium Hydroxide, Caprylyl Glycol, Disodium Edta, Inulin Lauryl Carbamate, Isopropyl Lauroyl Sarcosinate, Peg-8 Laurate, Phenoxyethanol, Stearic Acid, Stearyl Alcohol, Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid, Titanium Dioxide (Nano)/Titanium Dioxide, Tocopherol, Triethanolamine, Xanthan Gum, Zinc Gluconate


Krem ma mniejszą zawartość filtrów chemicznych, dzięki opatentowanemu systemowi filtracji Mexoplex®.
Składniki aktywne, które przeciwdziałają błyszczeniu się skóry to:
- perlit
- glukonian cynku
- krzemionka


Jak działa?

W konsystencji, raczej nie przypomina żelu, to po prostu zwykły krem, gęsty ale nie ciężki. Rozprowadza się łatwo (a przynajmniej tak nam się wydaje) i wchłania bardzo szybko. Już po chwili twarz jest matowa i jest to konkretny mat, skóra nie lepi się ani trochę, jest gładka i sucha. Zapach dość nieprzyjemny, ale na szczęście szybko mija.



Nie jest prawdą, że filtr nie bieli, patrząc na skład, musi bielić i robi to. Największy problem pojawia się po chwili. Gdy kremik już w całości się wchłonie i przyglądniemy się dokładnie twarzy, można zauważyć białe smugi (przypominające efekt po spryskaniu niektórymi antyperspirantami). Pewnie można dojść do wprawy i nakładać krem bardzo szybko i bardzo dokładnie, jeśli nie, to zostaną właśnie takie smugi, trudne do roztarcia.

Poleciłabym ten filtr osobom, którym nie przeszkadza biała twarz,a mat jest najważniejszą kwestią, bo tutaj raczej nie zawiedzie. Nie podrażnia też skóry, nie ma zaczerwienienia ani pieczenia przy cerze naczynkowej. Jednak, brakuje mi tutaj właściwości pielęgnacyjnych, owszem, dla cery tłustej trądzikowej, np. glukonian cynku będzie pomocny, ale mi zależałoby na dodatkowym działaniu antyoksydacyjnym, np.  dzięki wit C, czy ekstraktom roślinnym.
W przypadku mieszanej cery, jak moja, ten krem matuje aż za bardzo, przeszkadza mi uczucie ściągniętej, suchej skóry,jakby pokrytej talkiem. W połączeniu z podkładem matującym, widoczne stają się suche skórki, więc konieczne jest użycie pod podkład kremu nawilżającego, ale nie lubię nakładać na twarz kilku warstw kosmetyków, szczególnie latem, więc szukam dalej.

sobota, 15 marca 2014

Lekcja makijażu: Rozjaśnianie i cieniowanie

W poprzedniej lekcji makijażu wspomniałam o zasadzie rozjaśniania i cieniowania. Są to sposoby, na optyczne zamaskowanie pewnych defektów urody, które nam przeszkadzają. Jeśli wykonujecie pełny makijaż, to wiele możecie zdziałać za pomocą bronzera, różu czy rozjaśniacza.
Rozjaśniacz można zastąpić korektorem, tonerem, ewentualnie jaśniejszym podkładem.

Co możemy skorygować?

Głęboko osadzone oczy: Rozjaśniacz nakładamy od wewnętrznego kącika oka, na łuk brwiowy i pod okiem w kierunku zewnętrznego kącika.

Zmarszczki mimiczne: Wzdłuż zmarszczek czoła, oczu i ust nakładamy rozjaśniacz

Cofnięta broda: Na brodę kładziemy rozjaśniacz, możemy dodatkowo przypruszyć szyję bronzerem, w sposób pokazany na obrazku

Długi nos, wystająca broda: Skracamy, nanosząc na koniuszek nosa czy brody ciemniejszy podkład lub bronzer

Szeroki nos: Przyciemniamy go po bokach, dodatkowo możemy rozjaśnić linię grzbietu

Małe usta, wąska górna warga: Kreślimy jasną linię nad górną wargą (można użyć białej kredki do oczu) i rozcieramy ją. 









czwartek, 13 marca 2014

Polecam: Stefania Korżawska "Pospolite ruszenie przeciw nowotworom"

  Właściwości ziół, zdrowe odżywianie to tematy, które interesują mnie od dawna. Jakiś czas temu, wpadła mi w ręce książka, a w zasadzie książeczka Stefanii Korżawskiej. Szczerze polecam każdemu zapoznać się z tą lub innymi książkami autorstwa tej Pani. Nie sugerujcie się proszę kiczowatą okładką, treść jest naprawdę wartościowa. Czyta się błyskawicznie i od razu chciałoby się wypróbować jak najwięcej zamieszczonych tam przepisów. Jest to wiedza niezwykle przydatna dla każdego, kto stara się choć trochę mieć wpływ na własne zdrowie. Wiele prostych sposobów może poprawić jakość naszego życia, pozytywne myślenie plus zdrowe odżywianie daje nam siłę i pomaga zwalczyć pewne schorzenia lub ich uniknąć. Autorkę cechuje ogromna mądrość życiowa, którą dzieli się z nami w swoich książkach. Na pewno znajdziecie coś dla siebie, co Was zaciekawi, czy da odpowiedź na nurtujące pytania.



Ja niestety, należę do ludzi, którzy mają słomiany zapał, szybko się nudzę, nie jestem też konsekwentna jeśli chodzi o dietę. Często jem coś, na co po prostu mam ochotę, ale z umiarem, taką mam zasadę. Od zawsze potrafię zachować umiar, głównie w kwestii słodyczy, niezdrowych przekąsek. Mimo, że jestem zwolenniczką zdrowego odżywiania, to jeśli raz na kilka miesięcy zjem chipsy, bo akurat mam na nie ochotę, nic strasznego się nie stanie, a mój stan zdrowia nie pogorszy się gwałtownie :) Każdy czasem musi sobie odpuścić, na swój sposób. Jednak zawsze staram się wpleść jakoś w codzienny jadłospis coś wartościowego, zdrowego. Gdybym miała nieograniczoną ilość funduszy, pewnie dawałabym nieźle zarobić sklepom ze zdrową żywnością, a gdyby nie to, że marną mam ziemię koło domu i trzeba się sporo napracować żeby choć rzodkiewka urosła, to miałabym wspaniale zaopatrzone grządki ;)
Staram się jednak, w miarę możliwości: jakaś bazylia w doniczce, rzeżucha czasem, próbowałam też sałatę wyhodować w doniczkach, ale niezbyt smaczna była, a na polu zniknęła...albo uschła bo zapomniałam podlewać, albo jakieś zające wyjadły.

Wracając jednak do książki, to chciałabym na zachętę podać Wam parę ciekawostek, które możecie w niej znaleźć:



  • Przepisy na potrawy energetyczne
  • Ziółka i ich mieszanki na różne dolegliwości
  • Najzdrowsza zupa na śniadanie i dlaczego właśnie zupa?
  • Olej lniany czyli polska lecytyna
  • Macierzanka zamiast kawy
  • Polski skarb - kasza jaglana
  • Wino z kwiatów mniszka, wzmacniające system odpornościowy
  • Wino waniliowe dla młodych i przepracowanych


To tylko niewielka część z tego, co możecie znaleźć w tej cieniutkiej książeczce, warto mieć ją zawsze pod ręką. Poza tym, działa również jako "polepszacz" nastroju, już od pierwszych stron napawa pozytywną energią, miło się do niej wraca, sprawdźcie koniecznie :)