Produkt La Roche - Posay, to kolejny testowany przeze mnie filtr. Anthelios zalecany jest szczególnie dla wrażliwej skóry, zapewnia maksymalną ochronę przeciwsłoneczną. Sformułowanie "suchy w dotyku", podkreśla główne zalety tego filtra: nie lepi się i pozostawia skórę matową. Nie zawiera parabenów, nie powoduje powstawania zaskórników. Postanowiłam go wypróbować, bo szukam lekkiego, matującego filtra, który sprawdzi się zarówno wiosną jak i latem, gdy temperatury wzrosną.
SKŁAD: Aqua/Water, Homosalate Ethylhexyl Salicylate, Silica, Ethylhexyl Triazone, Styrene/Acrylates Copolymer, Bis-Ethylhexylixyphenol Methoxyphenyl Triazyne, Drometrizole Trisiloxane, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Octocrylene, C12-15 Akryl Benzoate, Glycerin, Pentylene Glycol, Potassium Cetyl Phosphate, Dimethicone, Perlite, Propylene Gglycol, Acrylates/C10-30 Akryl Acrylate Crosspolymer, Aluminium Hydroxide, Caprylyl Glycol, Disodium Edta, Inulin Lauryl Carbamate, Isopropyl Lauroyl Sarcosinate, Peg-8 Laurate, Phenoxyethanol, Stearic Acid, Stearyl Alcohol, Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid, Titanium Dioxide (Nano)/Titanium Dioxide, Tocopherol, Triethanolamine, Xanthan Gum, Zinc Gluconate
Krem ma mniejszą zawartość filtrów chemicznych, dzięki opatentowanemu systemowi filtracji Mexoplex®.
Składniki aktywne, które przeciwdziałają błyszczeniu się skóry to:
- perlit
- glukonian cynku
- krzemionka
Jak działa?
W konsystencji, raczej nie przypomina żelu, to po prostu zwykły krem, gęsty ale nie ciężki. Rozprowadza się łatwo (a przynajmniej tak nam się wydaje) i wchłania bardzo szybko. Już po chwili twarz jest matowa i jest to konkretny mat, skóra nie lepi się ani trochę, jest gładka i sucha. Zapach dość nieprzyjemny, ale na szczęście szybko mija.
Nie jest prawdą, że filtr nie bieli, patrząc na skład, musi bielić i robi to. Największy problem pojawia się po chwili. Gdy kremik już w całości się wchłonie i przyglądniemy się dokładnie twarzy, można zauważyć białe smugi (przypominające efekt po spryskaniu niektórymi antyperspirantami). Pewnie można dojść do wprawy i nakładać krem bardzo szybko i bardzo dokładnie, jeśli nie, to zostaną właśnie takie smugi, trudne do roztarcia.
Poleciłabym ten filtr osobom, którym nie przeszkadza biała twarz,a mat jest najważniejszą kwestią, bo tutaj raczej nie zawiedzie. Nie podrażnia też skóry, nie ma zaczerwienienia ani pieczenia przy cerze naczynkowej. Jednak, brakuje mi tutaj właściwości pielęgnacyjnych, owszem, dla cery tłustej trądzikowej, np. glukonian cynku będzie pomocny, ale mi zależałoby na dodatkowym działaniu antyoksydacyjnym, np. dzięki wit C, czy ekstraktom roślinnym.
W przypadku mieszanej cery, jak moja, ten krem matuje aż za bardzo, przeszkadza mi uczucie ściągniętej, suchej skóry,jakby pokrytej talkiem. W połączeniu z podkładem matującym, widoczne stają się suche skórki, więc konieczne jest użycie pod podkład kremu nawilżającego, ale nie lubię nakładać na twarz kilku warstw kosmetyków, szczególnie latem, więc szukam dalej.
Witam serdecznie na moim blogu :) Zapraszam do przeglądania i komentowania. Znajdziecie tu testy kosmetyków, porady na temat zdrowia i urody oraz wszelkie inne babskie sprawy :)
środa, 26 marca 2014
sobota, 15 marca 2014
Lekcja makijażu: Rozjaśnianie i cieniowanie
W poprzedniej lekcji makijażu wspomniałam o zasadzie rozjaśniania
i cieniowania. Są to sposoby, na optyczne zamaskowanie pewnych defektów urody,
które nam przeszkadzają. Jeśli wykonujecie pełny makijaż, to wiele możecie
zdziałać za pomocą bronzera, różu czy rozjaśniacza.
Rozjaśniacz można zastąpić korektorem, tonerem, ewentualnie
jaśniejszym podkładem.
Co możemy skorygować?
Głęboko osadzone oczy: Rozjaśniacz nakładamy od wewnętrznego
kącika oka, na łuk brwiowy i pod okiem w kierunku zewnętrznego kącika.
Zmarszczki mimiczne: Wzdłuż zmarszczek czoła, oczu i ust
nakładamy rozjaśniacz
Cofnięta broda: Na brodę kładziemy rozjaśniacz, możemy
dodatkowo przypruszyć szyję bronzerem, w sposób pokazany na obrazku
Długi nos, wystająca broda: Skracamy, nanosząc na koniuszek nosa czy
brody ciemniejszy podkład lub bronzer
Szeroki nos: Przyciemniamy go po bokach, dodatkowo
możemy rozjaśnić linię grzbietu
Małe usta, wąska górna warga: Kreślimy jasną linię nad górną wargą (można użyć białej kredki do oczu) i rozcieramy ją.
czwartek, 13 marca 2014
Polecam: Stefania Korżawska "Pospolite ruszenie przeciw nowotworom"
Właściwości ziół, zdrowe odżywianie to tematy, które interesują mnie od dawna. Jakiś czas temu, wpadła mi w ręce książka, a w zasadzie książeczka Stefanii Korżawskiej. Szczerze polecam każdemu zapoznać się z tą lub innymi książkami autorstwa tej Pani. Nie sugerujcie się proszę kiczowatą okładką, treść jest naprawdę wartościowa. Czyta się błyskawicznie i od razu chciałoby się wypróbować jak najwięcej zamieszczonych tam przepisów. Jest to wiedza niezwykle przydatna dla każdego, kto stara się choć trochę mieć wpływ na własne zdrowie. Wiele prostych sposobów może poprawić jakość naszego życia, pozytywne myślenie plus zdrowe odżywianie daje nam siłę i pomaga zwalczyć pewne schorzenia lub ich uniknąć. Autorkę cechuje ogromna mądrość życiowa, którą dzieli się z nami w swoich książkach. Na pewno znajdziecie coś dla siebie, co Was zaciekawi, czy da odpowiedź na nurtujące pytania.
Ja niestety, należę do ludzi, którzy mają słomiany zapał, szybko się nudzę, nie jestem też konsekwentna jeśli chodzi o dietę. Często jem coś, na co po prostu mam ochotę, ale z umiarem, taką mam zasadę. Od zawsze potrafię zachować umiar, głównie w kwestii słodyczy, niezdrowych przekąsek. Mimo, że jestem zwolenniczką zdrowego odżywiania, to jeśli raz na kilka miesięcy zjem chipsy, bo akurat mam na nie ochotę, nic strasznego się nie stanie, a mój stan zdrowia nie pogorszy się gwałtownie :) Każdy czasem musi sobie odpuścić, na swój sposób. Jednak zawsze staram się wpleść jakoś w codzienny jadłospis coś wartościowego, zdrowego. Gdybym miała nieograniczoną ilość funduszy, pewnie dawałabym nieźle zarobić sklepom ze zdrową żywnością, a gdyby nie to, że marną mam ziemię koło domu i trzeba się sporo napracować żeby choć rzodkiewka urosła, to miałabym wspaniale zaopatrzone grządki ;)
Staram się jednak, w miarę możliwości: jakaś bazylia w doniczce, rzeżucha czasem, próbowałam też sałatę wyhodować w doniczkach, ale niezbyt smaczna była, a na polu zniknęła...albo uschła bo zapomniałam podlewać, albo jakieś zające wyjadły.
Wracając jednak do książki, to chciałabym na zachętę podać Wam parę ciekawostek, które możecie w niej znaleźć:
To tylko niewielka część z tego, co możecie znaleźć w tej cieniutkiej książeczce, warto mieć ją zawsze pod ręką. Poza tym, działa również jako "polepszacz" nastroju, już od pierwszych stron napawa pozytywną energią, miło się do niej wraca, sprawdźcie koniecznie :)
Ja niestety, należę do ludzi, którzy mają słomiany zapał, szybko się nudzę, nie jestem też konsekwentna jeśli chodzi o dietę. Często jem coś, na co po prostu mam ochotę, ale z umiarem, taką mam zasadę. Od zawsze potrafię zachować umiar, głównie w kwestii słodyczy, niezdrowych przekąsek. Mimo, że jestem zwolenniczką zdrowego odżywiania, to jeśli raz na kilka miesięcy zjem chipsy, bo akurat mam na nie ochotę, nic strasznego się nie stanie, a mój stan zdrowia nie pogorszy się gwałtownie :) Każdy czasem musi sobie odpuścić, na swój sposób. Jednak zawsze staram się wpleść jakoś w codzienny jadłospis coś wartościowego, zdrowego. Gdybym miała nieograniczoną ilość funduszy, pewnie dawałabym nieźle zarobić sklepom ze zdrową żywnością, a gdyby nie to, że marną mam ziemię koło domu i trzeba się sporo napracować żeby choć rzodkiewka urosła, to miałabym wspaniale zaopatrzone grządki ;)
Staram się jednak, w miarę możliwości: jakaś bazylia w doniczce, rzeżucha czasem, próbowałam też sałatę wyhodować w doniczkach, ale niezbyt smaczna była, a na polu zniknęła...albo uschła bo zapomniałam podlewać, albo jakieś zające wyjadły.
Wracając jednak do książki, to chciałabym na zachętę podać Wam parę ciekawostek, które możecie w niej znaleźć:
- Przepisy na potrawy energetyczne
- Ziółka i ich mieszanki na różne dolegliwości
- Najzdrowsza zupa na śniadanie i dlaczego właśnie zupa?
- Olej lniany czyli polska lecytyna
- Macierzanka zamiast kawy
- Polski skarb - kasza jaglana
- Wino z kwiatów mniszka, wzmacniające system odpornościowy
- Wino waniliowe dla młodych i przepracowanych
To tylko niewielka część z tego, co możecie znaleźć w tej cieniutkiej książeczce, warto mieć ją zawsze pod ręką. Poza tym, działa również jako "polepszacz" nastroju, już od pierwszych stron napawa pozytywną energią, miło się do niej wraca, sprawdźcie koniecznie :)
środa, 12 marca 2014
Filtry: Caudalie Soleil Divin, Krem przeciwzmarszczkowy z SPF 50
Jako pierwszy, z testowanych przeze mnie filtrów chcialabym Wam przedstawić produkt francuskiej firmy Caudalie , która w Polsce nie jest jeszcze bardzo popularna,
ale pojawia się w coraz większej ilości aptek. Ceny, są dość wysokie, ale
niestety, jakość kosztuje. Kosmetyki oparte są głównie na składnikach
pozyskanych z winogron. A do dobroczynnego działania ekstraktu z winogron,
chyba nie trzeba nikogo przekonywać ;)
Filtr zawiera opatentowany Vinolevure, który wspiera obronę immunologiczną
skóry i zapewnia jej maksymalne nawilżenie. Do tego, bogate w antyoksydanty
polifenole pestek winogron, które chronią przed wolnymi rodnikami. Nie zawiera parabenów,
siarczanów, substancji zapachowych, syntetycznych barwników.
SKŁAD: Grape-seed Polyphenols, Innovative sun filters UVA / UVB, Vinolevure®
INGREDIENTS : AQUA (WATER), OCTOCRYLENE, DICAPRYLYLCARBONATE*, ETHYLHEXYL SALICYLATE, PHENYLBENZIMIDAZOLESULFONIC ACID, BUTYL METHOXYDIBENZOYLMETHANE, SUCROSEPOLYSOYATE*, GLYCERIN*, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE*,METHYLENE BIS-BENZOTRIAZOLYL TETRAMETHYLBUTYLPHENOL,TROMETHAMINE, C20-22 ALKYL PHOSPHATE, C20-22 ALCOHOLS*, BISETHYLHEXYLOXYPHENOLMETHOXYPHENYL TRIAZINE, POTASSIUMCETYL PHOSPHATE, PARFUM (FRAGRANCE), TOCOPHERYL ACETATE*,DIMETHICONE, AMMONIUM ACRYLOYLDIMETHYLTAURATE/VPCOPOLYMER, DECYL GLUCOSIDE*, XANTHAN GUM, CAPRYLYLGLYCOL, POTASSIUM SORBATE, POLYMETHYL METHACRYLATE,PALMITOYL GRAPE SEED EXTRACT*, SODIUM PHYTATE*, PROPYLENEGLYCOL, SODIUM CARBOXYMETHYL BETAGLUCAN, TOCOPHEROL*,BENZYL SALICYLATE, LINALOOL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL,GERANIOL, CITRONELLOL, BENZYL BENZOATE.* Plant origin.
Krem ma bardzo
rzadką konsystencję, podobną do mleczka.
Łatwo i szybko się go nakłada. Najlepiej nałożyć bezpośrednio na twarz, nałożony
na krem, czy serum może się trochę
wałkować. Zaraz po nałożeniu błyszczy się, ale mimo to jest lekki i nie czuć go
na twarzy, zachowuje się jak krem nawilżający, nie jest lepki. Jeśli nie musicie nakładać podkładu, wystarczy
przypudrować i jest ok. Dużym plusem
jest to, ze krem ani trochę nie bieli skóry, więc twarz wygląda całkowicie naturalnie. Od razu widać, że jest bardzo
wydajny, poprzez swoją konsystencję, naprawdę niewielka ilość wystarczy na
dokładne pokrycie całej twarzy. Ta wydajność może nam zrekompensować cenę ponad
100zł. Więc, jeśli stać Was na taki wydatek, to filtr jest jak najbardziej
godny polecenia. Biorąc pod uwagę
naturalne składniki, które równocześnie pielęgnują skórę, to naprawdę dobry wybór. Krem bardzo dobrze trzyma się na
twarzy przez cały dzień, zapach jest
delikatnie wyczuwalny nawet wieczorem. Ze względu na konsystencję i składniki wybrałabym
ten krem szczególnie w sezonie wiosenno- letnim, będzie zdecydowanie
praktyczniejszy niż
ciężkie, lepkie filtry.
W moim przypadku, zauważyłam łagodzące działanie na skórę twarzy. Ogólnie, moja skóra i włosy bardzo lubią składniki pochodzące z winogron, więc myślę, że to ich zasługa. Jestem pod wrażeniem tego, jak ten krem działa na skórę, jest lepszy niż większość kremów na naczynka, których używałam. Gdy jest ładna pogoda, świeci słońce, nakładam krem, przypudrowuję Jadwigą i wychodzę na zewnątrz. Po powrocie, z ciekawością patrzę w lustro, a twarz wygląda dużo lepiej niż zwykle, zaczerwienienia prawie niewidoczne, koloryt wyrównany, po prostu bajka. Nie mogąc uwierzyć w to, co widzę, zrobiłam zdjęcie, aby mieć dowód, że wcale mi się nie wydawało;) Zamieszczam zdjęcie mojej naczynkowej cery z trądzikiem różowatym potraktowanej tym cudownym kremem ;)
ciężkie, lepkie filtry.
W moim przypadku, zauważyłam łagodzące działanie na skórę twarzy. Ogólnie, moja skóra i włosy bardzo lubią składniki pochodzące z winogron, więc myślę, że to ich zasługa. Jestem pod wrażeniem tego, jak ten krem działa na skórę, jest lepszy niż większość kremów na naczynka, których używałam. Gdy jest ładna pogoda, świeci słońce, nakładam krem, przypudrowuję Jadwigą i wychodzę na zewnątrz. Po powrocie, z ciekawością patrzę w lustro, a twarz wygląda dużo lepiej niż zwykle, zaczerwienienia prawie niewidoczne, koloryt wyrównany, po prostu bajka. Nie mogąc uwierzyć w to, co widzę, zrobiłam zdjęcie, aby mieć dowód, że wcale mi się nie wydawało;) Zamieszczam zdjęcie mojej naczynkowej cery z trądzikiem różowatym potraktowanej tym cudownym kremem ;)
wtorek, 11 marca 2014
Recenzja: Jadwiga, Saipan Naturalny Puder
Jeśli nie znacie jeszcze pudru Jadwiga, lub słyszałyście o nim, ale boicie się przetestować, tak jak kiedyś ja, np. ze względu na niezbyt znaną firmę, dziwną nazwę "Jadwiga" kojarzącą się z kosmetykami dla babć czy prosty skład, porzućcie wszelkie wątpliwości i spróbujcie na własnej skórze.
DZIAŁANIE: maskujące, matujące; pielęgnuje i odżywia
skórę; chroni skórę przed wpływem szkodliwych czynników zewnętrznych,
regeneruje.
SKŁAD: kaolin (glinka biała/porcelanowa), montmorillonite (glinka zielona), zinc oxide (tlenek cynku)
Bardzo żałuję, że tak
późno zdecydowałam się na jego zakup, ale bałam się m.in. tego, że będzie wysuszał skórę, nie przekonywał mnie prosty, okrojony skład. Puder perłowy, którego używałam wcześniej zaczął się kończyć, więc stwierdziłam, że zaryzykuję i skoro tyle osób zachwyca się tym pudrem, to coś w tym musi być. Wybrałam wersję do cery tłustej, trądzikowej, choć podobno nie
ma różnicy w składzie (sądzę, że różne są proporcje glinek).
Puder bardzo ładnie matowi skórę i stapia się z nią, nie daje połysku, ale też nie tworzy sztucznej maski. Używam go głównie na podkład, jako wykończenie makijażu. Bardzo dobrze utrwala makijaż, pomaga dłużej utrzymać mat i nie podkreśla suchych skórek. Nawet przy kolejnym przypudrowaniu, ładnie się dopasowuje, poprawia wygląd makijażu, nie naruszając go i co dla mnie najważniejsze nadal nie podkreśla suchych skórek.
Podoba mi się jego naturalny kolor, jest dużo praktyczniejszy, niż białe pudry, którym zdarza się tworzyć niezbyt ładną poświatę na skórze i bielić. Szczerze polecam przetestować ten produkt na sobie, ja go pokochałam od pierwszego użycia, a im dłużej go stosuję, tym bardziej jestem z niego zadowolona.
poniedziałek, 10 marca 2014
Recenzja: Iwostin Capillin, Krem wzmacniający na naczynka
Ten krem poleciła mi dermatolog, jako uzupełnienie kuracji Rozexem stosowanym na noc. Kupiłam więc i kończę pierwsze opakowanie, stosując raz dziennie, rano.
Na opakowaniu przeczytamy, że:
- wzmacnia kruche naczynka krwionośne
- redukuje zaczerwienienie skóry
- wzmacnia barierę lipidową naskórka
Krem ma lekką, przyjemną konsystencję i zielonkawy kolor. Jakiś czas po nałożeniu, rzeczywiście do pewnego stopnia redukuje zaczerwienienie skóry. Czy wzmacnia kruche naczynka krwionośne? Sądząc po składnikach, przypuszczam, że tak. Bardzo podoba mi się to, że w składzie jest witamina C i olej z pestek winogron, ponieważ dla mojej cery są one bardzo pożądane i dobrze na nią wpływają.
Kolejna sprawa, wzmacnianie bariery lipidowej naskórka, myślę, że tą funkcję krem spełnia bardzo dobrze.
Przed stosowaniem tego kremu, miałam odwieczne problemy z suchymi skórkami. Teraz, nawet te na czole prawie zniknęły. Taki efekt porównałabym do Physiogelu, który też pomógł mi kiedyś pozbyć się suchych skórek. Więc, jeśli macie delikatną cerę, naczynkową i problem z suchymi skórkami, jak najbardziej polecam. Konsystencja jest dużo przyjemniejsza niż Physiogelu, a działa podobnie i dodatkowo zawiera składniki, które powinny robić dobrze naczynkom :)
Krem nadaje się do cery mieszanej, wprawdzie nie jest matujący, ale nie powoduje większego błyszczenia niż normalnie, ładnie się wchłania, pod makijaż sprawdza się bardzo dobrze. Nie powoduje powstawania zaskórników, stan cery pod tym względem nie zmienia się. Chętnie wrócę jeszcze do tego kremu, bo widzę poprawę w wyglądzie mojej cery odkąd go używam. Przetestuję też na pewno inne produkty Iwostin, mają bardzo ciekawą ofertę m.in. z serii Rosacin. Już teraz używam emulsji oczyszczającej, więc pewnie niedługo pojawi się opinia.
Na opakowaniu przeczytamy, że:
- wzmacnia kruche naczynka krwionośne
- redukuje zaczerwienienie skóry
- wzmacnia barierę lipidową naskórka
Krem ma lekką, przyjemną konsystencję i zielonkawy kolor. Jakiś czas po nałożeniu, rzeczywiście do pewnego stopnia redukuje zaczerwienienie skóry. Czy wzmacnia kruche naczynka krwionośne? Sądząc po składnikach, przypuszczam, że tak. Bardzo podoba mi się to, że w składzie jest witamina C i olej z pestek winogron, ponieważ dla mojej cery są one bardzo pożądane i dobrze na nią wpływają.
Kolejna sprawa, wzmacnianie bariery lipidowej naskórka, myślę, że tą funkcję krem spełnia bardzo dobrze.
Przed stosowaniem tego kremu, miałam odwieczne problemy z suchymi skórkami. Teraz, nawet te na czole prawie zniknęły. Taki efekt porównałabym do Physiogelu, który też pomógł mi kiedyś pozbyć się suchych skórek. Więc, jeśli macie delikatną cerę, naczynkową i problem z suchymi skórkami, jak najbardziej polecam. Konsystencja jest dużo przyjemniejsza niż Physiogelu, a działa podobnie i dodatkowo zawiera składniki, które powinny robić dobrze naczynkom :)
Krem nadaje się do cery mieszanej, wprawdzie nie jest matujący, ale nie powoduje większego błyszczenia niż normalnie, ładnie się wchłania, pod makijaż sprawdza się bardzo dobrze. Nie powoduje powstawania zaskórników, stan cery pod tym względem nie zmienia się. Chętnie wrócę jeszcze do tego kremu, bo widzę poprawę w wyglądzie mojej cery odkąd go używam. Przetestuję też na pewno inne produkty Iwostin, mają bardzo ciekawą ofertę m.in. z serii Rosacin. Już teraz używam emulsji oczyszczającej, więc pewnie niedługo pojawi się opinia.
niedziela, 9 marca 2014
Lekcja makijażu: Konturowanie twarzy
W tym poście, przedstawię Wam sposób na podstawowe, bardzo proste konturowanie twarzy za pomocą podkładu, które możecie wykorzystać np. w makijażu dziennym. Profesjonalne konturowanie, wykonuje się najlepiej za pomocą specjalnych sztyftów (np. Kryolan, TV Paint Stick), ale wystarczy, jeśli macie o mniej więcej dwa tony jaśniejszy lub ciemniejszy podkład od bazowego. Podkłady powinny być w tej samej tonacji, np. żółtawe, czy różowawe.
Na obrazkach poniżej (wybaczcie jakość, ale przerysowywałam ze starych kserówek), zaznaczone są miejsca, w zależności od kształtu twarzy, które należy przyciemnić lub rozjaśnić. W ten sposób, powstanie baza, pod resztę makijażu, a do ostatecznego konturowania, wystarczy już tylko bronzer, czy róż. Makijaż dzienny nie powinien być zbyt ciężki, dlatego ograniczamy ilość użytych kosmetyków. Fluid, którym rozjaśniamy, lub przyciemniamy niektóre miejsca, kładziemy w tym wypadku bezpośrednio na skórę, nie ma potrzeby nakładania jednego na drugi. Granice między dwoma kolorami należy delikatnie rozetrzeć, a na końcu utrwalić pudrem.
Ogólnie, zasada jest prosta: ciemniejszym kolorem ukrywamy, ponieważ daje on wrażenie głębi, a jaśniejszym uwydatniamy, podkreślamy.
Na obrazkach poniżej (wybaczcie jakość, ale przerysowywałam ze starych kserówek), zaznaczone są miejsca, w zależności od kształtu twarzy, które należy przyciemnić lub rozjaśnić. W ten sposób, powstanie baza, pod resztę makijażu, a do ostatecznego konturowania, wystarczy już tylko bronzer, czy róż. Makijaż dzienny nie powinien być zbyt ciężki, dlatego ograniczamy ilość użytych kosmetyków. Fluid, którym rozjaśniamy, lub przyciemniamy niektóre miejsca, kładziemy w tym wypadku bezpośrednio na skórę, nie ma potrzeby nakładania jednego na drugi. Granice między dwoma kolorami należy delikatnie rozetrzeć, a na końcu utrwalić pudrem.
Ogólnie, zasada jest prosta: ciemniejszym kolorem ukrywamy, ponieważ daje on wrażenie głębi, a jaśniejszym uwydatniamy, podkreślamy.
Całe to konturowanie, ma na celu osiągnięcie twarzy zbliżonej do owalu, bo taka u nas jest uważana za idealną ;) Więc, jeśli przeszkadza Wam szeroka żuchwa, czy wąskie czoło, wiecie już, jak to optycznie zamaskować. Ale, może się okazać, że te cechy dodają Wam uroku i wcale nie ma potrzeby ich ukrywać. Osobiście, uważam, że np. twarz trójkątna z jej proporcjami jest ładniejsza od owalnej i gdybym taką miała, wcale nie starałabym się osiągnąć owalu :)
sobota, 8 marca 2014
Facelle - intymny szampon?
Czy wiecie, że żel do higieny intymnej Facelle (do kupienia w Rossmanie) ma różnorodne zastosowanie? Może posłużyć np. jako delikatny szampon do włosów, który ze względu na skład i Ph ok.5, nie podrażnia skóry głowy, jednocześnie pielęgnując włosy.
Odważniejsze z Was, pewnie spróbują tego żelu do mycia twarzy i może to być fajna i tańsza alternatywa dla kosmetyków przeznaczonych tylko i wyłącznie do twarzy.. Ja, z moją wrażliwą cerą, nie odważyłam się przetestować w tym celu, ale używam Facelle jako szampon do włosów, co drugie, trzecie mycie.
Moje włosy określiłabym jako wysokoporowate, czyli puszące się, do tego falowane, czasem wyglądają na przesuszone, ale ogólnie zdrowe. Po umyciu Facelle, funduję włosom jak zwykle zimny przysznic, aby domknąć ich łuski. Później pozwalam im wyschnąć, lub podsuszam suszarką z letnim nawiewem.
Po takim zabiegu, nawet bez używania odżywki, włosy są gładsze, przyjemne w dotyku i mniej się kręcą.
Biorąc pod uwagę to, że taki żel kosztuje niecałe 5zł, w promocji ostatnio 3,99zł, a efekt jaki otrzymujemy na włosach jest lepszy niż po niejednym szamponie, to warto się w niego zaopatrzyć. Tym bardziej, jeśli myjecie włosy dość często, lepiej używać do tego celu łagodnych kosmetyków. Zamiast Facelle, można użyć innego płynu do higieny intymnej, ale zwróćcie uwagę na skład, np. Cien z Lidla zawiera SLS na drugim miejscu i zaraz po nim Cocamidopropyl Betaine, a Facelle jest bez SLS, ale ma Lauryl Glucoside i Cocamidopropyl Betaine. Ja wybrałam Facelle i nie mam żadnych zastrzeżeń, w roli szamponu do włosów sprawdza się bardzo dobrze.
Odważniejsze z Was, pewnie spróbują tego żelu do mycia twarzy i może to być fajna i tańsza alternatywa dla kosmetyków przeznaczonych tylko i wyłącznie do twarzy.. Ja, z moją wrażliwą cerą, nie odważyłam się przetestować w tym celu, ale używam Facelle jako szampon do włosów, co drugie, trzecie mycie.
Moje włosy określiłabym jako wysokoporowate, czyli puszące się, do tego falowane, czasem wyglądają na przesuszone, ale ogólnie zdrowe. Po umyciu Facelle, funduję włosom jak zwykle zimny przysznic, aby domknąć ich łuski. Później pozwalam im wyschnąć, lub podsuszam suszarką z letnim nawiewem.
Po takim zabiegu, nawet bez używania odżywki, włosy są gładsze, przyjemne w dotyku i mniej się kręcą.
Biorąc pod uwagę to, że taki żel kosztuje niecałe 5zł, w promocji ostatnio 3,99zł, a efekt jaki otrzymujemy na włosach jest lepszy niż po niejednym szamponie, to warto się w niego zaopatrzyć. Tym bardziej, jeśli myjecie włosy dość często, lepiej używać do tego celu łagodnych kosmetyków. Zamiast Facelle, można użyć innego płynu do higieny intymnej, ale zwróćcie uwagę na skład, np. Cien z Lidla zawiera SLS na drugim miejscu i zaraz po nim Cocamidopropyl Betaine, a Facelle jest bez SLS, ale ma Lauryl Glucoside i Cocamidopropyl Betaine. Ja wybrałam Facelle i nie mam żadnych zastrzeżeń, w roli szamponu do włosów sprawdza się bardzo dobrze.
piątek, 7 marca 2014
Porównanie: Pharmaceris, Fluid matujący z laktoflawiną i Delikatny fluid intensywnie kryjący, kolor: Ivory
Swoją przygodę z fluidami Pharmaceris zaczęłam od wychwalanego intensywnie kryjącego, po czym, nie kończąc już 2 opakowania przerzuciłam się na matujący z laktoflawiną, który powoli znika i chętnie kupię kolejne opakowanie, tym bardziej, że jest on wycofywany i zastąpiony nową wersją, ze zmienionym składem.
Na zdjęciu poniżej, kolor Ivory w wersji kryjącej, od lewej i w wersji matującej od prawej. Jak widać kolory nieznacznie się różnią, matujący jest ciemniejszy i nie nazwałabym go Ivory, poza tym chwilę po wyciśnięciu podkładu, jego kolor ciemnieje, w przeciwieństwie do kryjącego, który się nie zmienia.
Fluidu kryjącego używałam mniej więcej rok temu przez prawie 2 opakowania, chciałam dać mu szansę w każdych warunkach, licząc, że w końcu się sprawdzi. Niestety, oprócz koloru i dobrego krycia, nie sprawdził się u mnie.
Przede wszystkim, mocno podkreślał suche skórki, tak, że jakiś czas po nałożeniu, cała twarz była pokryta łuskami, nawet w miejscach, gdzie bez podkładu, skóra wydawała się być gładka. Na szczęście, nie musiałam w tym okresie często i na długo wychodzić z domu, więc jak najszybciej tylko mogłam, zmywałam podkład, ratując się resztkami minerałów przy dłuższych wyjściach.
Kolejna sprawa, to błyszczenie się skóry. Do matowienia, używałam pudru perłowego, ale bardzo często musiałam robić poprawki, błyszczenie było nie do opanowania, a przy tym podkład błyskawicznie się ścierał, tworząc "placki" na skórze, co również nie wyglądało estetycznie.
Problem z błyszczeniem się twarzy mam od niedawna, zauważyłam, może rok temu, że coś jest nie tak.
W związku z tym, postanowiłam celować w podkłady matujące. Zależało mi, żeby to był produkt apteczny, więc wypróbowałam kolejny fluid Pharmaceris. Mimo niepowodzeń z kryjącym, czułam, że są to dobre podkłady, kryjący nie pogarszał stanu mojej cery i nie podrażniał jej.
Fluid matujący z laktoflawiną był dla mnie dużym zaskoczeniem. Zaczęło się od tego, że od razu po nałożeniu, nie błyszczał się jak jego kryjący poprzednik. Niestety, kolor Ivory okazał się za ciemny i zaczęłam żałować, że go kupiłam, ale tylko przez chwilę. Z braku alternatywy postanowiłam mimo wszystko używać tego podkładu, przyciemniając delikatnie szyję, żeby kolor się nie odcinał. I tak, używam do dziś, coraz bardziej się do niego przywiązując.
Nakładam cienką warstwę, bo krycie jest dla mnie odpowiednie, a na naczynka korektor mineralny Pixie. Do wykończenia używam obecnie pudru Jadwiga, który świetnie się sprawdza. Po paru godzinach, gdy skóra się lekko błyszczy, przypudrowuję i twarz nadal wygląda ładnie, nie ma efektu maski, ani podkreślonych zbytnio skórek. Podkład jest lekki, zupełnie go nie czuć na twarzy, skóra oddycha, czyli wszystko co obiecuje producent jest spełnione (no, może z wyjątkiem trwałego 10 godzinnego makijażu, ale w takie cuda i tak nie wierzę, chyba, że chodzi o minerały ;) ).
Podsumowując, chciałabym szczerze polecić podkład matujący osobom z mieszaną cerą, wrażliwą, naczynkową, skłonną do błyszczenia. Spieszcie się, póki podkład jest jeszcze w aptekach, bo warto, a nie wiemy czy jego następca, czyli Fluid matujący zwężający pory, będzie równie dobry, gdyż różni się składem. Nowy podkład na pewno przetestuję, ale w zapasie i tak będę mieć obecny. Trzeba tylko pamiętać, że po otwarciu, termin ważności podkładu mija po 6 miesiącach.
Na zdjęciu poniżej, kolor Ivory w wersji kryjącej, od lewej i w wersji matującej od prawej. Jak widać kolory nieznacznie się różnią, matujący jest ciemniejszy i nie nazwałabym go Ivory, poza tym chwilę po wyciśnięciu podkładu, jego kolor ciemnieje, w przeciwieństwie do kryjącego, który się nie zmienia.
Fluidu kryjącego używałam mniej więcej rok temu przez prawie 2 opakowania, chciałam dać mu szansę w każdych warunkach, licząc, że w końcu się sprawdzi. Niestety, oprócz koloru i dobrego krycia, nie sprawdził się u mnie.
Przede wszystkim, mocno podkreślał suche skórki, tak, że jakiś czas po nałożeniu, cała twarz była pokryta łuskami, nawet w miejscach, gdzie bez podkładu, skóra wydawała się być gładka. Na szczęście, nie musiałam w tym okresie często i na długo wychodzić z domu, więc jak najszybciej tylko mogłam, zmywałam podkład, ratując się resztkami minerałów przy dłuższych wyjściach.
Kolejna sprawa, to błyszczenie się skóry. Do matowienia, używałam pudru perłowego, ale bardzo często musiałam robić poprawki, błyszczenie było nie do opanowania, a przy tym podkład błyskawicznie się ścierał, tworząc "placki" na skórze, co również nie wyglądało estetycznie.
Problem z błyszczeniem się twarzy mam od niedawna, zauważyłam, może rok temu, że coś jest nie tak.
W związku z tym, postanowiłam celować w podkłady matujące. Zależało mi, żeby to był produkt apteczny, więc wypróbowałam kolejny fluid Pharmaceris. Mimo niepowodzeń z kryjącym, czułam, że są to dobre podkłady, kryjący nie pogarszał stanu mojej cery i nie podrażniał jej.
Fluid matujący z laktoflawiną był dla mnie dużym zaskoczeniem. Zaczęło się od tego, że od razu po nałożeniu, nie błyszczał się jak jego kryjący poprzednik. Niestety, kolor Ivory okazał się za ciemny i zaczęłam żałować, że go kupiłam, ale tylko przez chwilę. Z braku alternatywy postanowiłam mimo wszystko używać tego podkładu, przyciemniając delikatnie szyję, żeby kolor się nie odcinał. I tak, używam do dziś, coraz bardziej się do niego przywiązując.
Nakładam cienką warstwę, bo krycie jest dla mnie odpowiednie, a na naczynka korektor mineralny Pixie. Do wykończenia używam obecnie pudru Jadwiga, który świetnie się sprawdza. Po paru godzinach, gdy skóra się lekko błyszczy, przypudrowuję i twarz nadal wygląda ładnie, nie ma efektu maski, ani podkreślonych zbytnio skórek. Podkład jest lekki, zupełnie go nie czuć na twarzy, skóra oddycha, czyli wszystko co obiecuje producent jest spełnione (no, może z wyjątkiem trwałego 10 godzinnego makijażu, ale w takie cuda i tak nie wierzę, chyba, że chodzi o minerały ;) ).
Podsumowując, chciałabym szczerze polecić podkład matujący osobom z mieszaną cerą, wrażliwą, naczynkową, skłonną do błyszczenia. Spieszcie się, póki podkład jest jeszcze w aptekach, bo warto, a nie wiemy czy jego następca, czyli Fluid matujący zwężający pory, będzie równie dobry, gdyż różni się składem. Nowy podkład na pewno przetestuję, ale w zapasie i tak będę mieć obecny. Trzeba tylko pamiętać, że po otwarciu, termin ważności podkładu mija po 6 miesiącach.
Na pierwszy ogień: Glinka czerwona
Chciałabym podzielić się z Wami opinią na temat bardzo ciekawego produktu, jakim jest glinka czerwona. Ostatnimi czasy, glinki są dość popularne i wcale mnie to nie dziwi. Dobrze wspominam używaną kiedyś glinkę białą i różową, a teraz korzystam z dobrodziejstw czerwonej, ze względu na moją naczynkową cerę, z początkami trądziku różowatego.
Właściwości i zastosowanie: (Opis z ZSK)
Glinka czerwona znajduje zastosowanie w pielęgnacji cery tłustej i
normalnej. Działa delikatnie odtłuszczjąco i łagodniej ściąga pory niż glinka
zielona. Polecana jest dla cery z trądzikiem różowatym, zapobiega także
rozszerzaniu się naczynek krwionośnych. Remineralizuje skórę, oczyszcza z toksyn. Dla cery delikatnej wrażliwej polecamy
mieszać w proporcjach 1:3 glinkę czerwoną z glinką białą. W ten sposób
otrzymuje się tak zwaną glinkę różową.
Glinkę czerwoną można używać także jako surowiec do produkcji
kremów, mleczek i toników. W kosmetykach powoduje efekt matowienia, absorbuje
nadmierną produkcję łoju oraz wzbogaca krem w mikroelementy i sole
mineralne.
Moja opinia:
Mam tą glinkę już od dłuższego czasu, ale używałam jej
sporadycznie, dopiero teraz w pełni odkrywam jej zalety. Zauważyłam, że najlepiej u mnie działa, jeśli
nie zawiera zbyt wielu dodatków. Wcześniej, zdarzało mi się, że skóra była po
niej podrażniona, ale teraz, kiedy mieszam ją tylko z wodą (przegotowaną lub
mineralną) i kilkoma kroplami olejku migdałowego, nic takiego się nie dzieje. Maseczka łatwo się zmywa, trzeba zużyć kilka wacików, ale schodzi całkowicie i u mnie nie barwi skóry.
Zaraz po zmyciu (delikatnie, letnią wodą) twarz jest
widocznie oczyszczona, rozjaśniona,
a pory zwężone. Glinka uspokaja moje naczynka, lekko odtłuszcza cerę, twarz jest przyjemnie wygładzona.
a pory zwężone. Glinka uspokaja moje naczynka, lekko odtłuszcza cerę, twarz jest przyjemnie wygładzona.
Ten efekt, jest oczywiście krótkotrwały, ale wierzę, że
regularnie stosowana glinka, ma wpływ na kondycję cery. Zamierzam stosować ją przez dłuższy czas, co
najmniej raz
w tygodniu. Myślę, że dla osób z cerą naczynkową, zaczerwienioną jest godna polecenia, efekt oczyszczający jest delikatny. Jeśli nie macie cery naczynkowej i zależy Wam przede wszystkim na oczyszczaniu, lepsza będzie np. glinka zielona.
w tygodniu. Myślę, że dla osób z cerą naczynkową, zaczerwienioną jest godna polecenia, efekt oczyszczający jest delikatny. Jeśli nie macie cery naczynkowej i zależy Wam przede wszystkim na oczyszczaniu, lepsza będzie np. glinka zielona.
Subskrybuj:
Posty (Atom)