środa, 30 kwietnia 2014

Nowość: Lirene, Last Minute Body BB

     Znacie już balsamy BB od Lirene? Jeśli nie, to warto się nimi zainteresować, szczególnie teraz, kiedy zaczynamy odsłaniać coraz więcej ciała, ale przeszkadza nam blada, a w moim przypadku trupio blada skóra. Do wyboru mamy wersję do jasnej i ciemnej karnacji. Ja mam i oceniam tą pierwszą.



  Od razu napiszę, że pokochałam ten balsam od pierwszej chwili. Dlaczego? Właśnie takiego kosmetyku potrzebowałam. Moim problemem jest to, że ulubiony podkład w najjaśniejszym odcieniu, nadal jest odrobinę za ciemny. Do tej pory, albo na szybko omiatałam szyję bronzerem, albo smarowałam szyję i dekolt samoopalaczem, ale nie było to zbyt komfortowe, szczególnie, kiedy nie stosowałam makijażu, lekko brązowa szyja i biała twarz wyglądały komicznie ;)
  Teraz używam do tego celu balsamu Lirene i sprawdza się rewelacyjnie. Balsam ma biały kolor, ale zawiera specjalne drobinki, które przy rozsmarowywaniu uwalniają pigment i nadają skórze lekko opalony kolor. Skóra nabiera delikatnej brzoskwiniowej barwy, ale nie jest to efekt jak po samoopalaczu, wygląda bardzo naturalnie. Sprawdzi się przy naprawdę jasnej karnacji, jeśli macie skórę normalną, albo ciemniejszą wybierzcie drugą wersję, która nadaje już konkretniejszy i bardziej brązowy kolor.


  Podoba mi się to, że od razu widać efekt na skórze, dzięki temu, można uniknąć nieestetycznych smug, które często zdarzają się przy samoopalaczach czy kremach brązujących. Balsam ma bardzo przyjemną konsystencję, łatwą do rozprowadzenia. Wchłania się dosyć szybko, na tyle, aby dokładnie rozprowadzić go na skórze. Zapach jest intensywny, jak dla mnie bardzo przyjemny i utrzymuje się na skórze przez cały dzień, co zaliczam do plusów.

Polecam wypróbować, bo w moim przypadku ten balsam okazał się bardzo przydatny i już nie obawiam się wyjścia w krótkich spodenkach, czy bluzce z większym dekoltem ;) To rzeczywiście balsam Last Minute, właśnie w takich sytuacjach, kiedy szybko potrzebuję "koloru" jest niezastąpiony.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Polecam: Yerba Mate zamiast kawy

Czym jest Yerba Mate?

 To susz pozyskiwany z ostrokrzewu paragwajskiego. Nazwa Yerba Mate to przekształcone słowo „herba” czyli zioło i „mati” czyli tykwa w, której parzy się ziele.  Jest to bardzo popularny napój, jeśli oglądałyście kiedyś brazylijskie seriale, to powinnyście kojarzyć wszechobecne mate ;)
To napój pobudzający, dodający energii, który m.in. poprawia trawienie, zwiększa koncentrację, oczyszcza krew, działa pozytywnie na układ nerwowy,  podnosi odporność organizmu itd.
Ma właściwości moczopędne, napotne i przeciwgorączkowe, co do tego pierwszego, to nie mam wątpliwości :)  Zawiera witaminy i minerały, m.in. A, C, E, witaminy z grupy B, karoten, kwas pantotenowy, biotynę , magnez, wapń, żelazo, sod, potas, mangan, krzem, fosforyty, siarkę, cynk, kwas chlorowodorowy, chlorofil, cholinę oraz inozyt.
Yerba Jest dobrym źródłem polifenoli, które mają właściwości przeciwutleniające, czyli działa odmładzająco, podobnie jak zielona herbata ;)




Dlaczego jest lepsza od kawy?

Nie będę rozwodzić się nad konkretnymi substancjami, wiadomo, że są to pochodne kofeiny, sama kofeina też znajduje się w mate, ale w bardzo małych ilościach (między 0,7 a 2%). Tą, która odpowiada za pobudzenie, nazywamy mateiną. W przeciwieństwie do kofeiny, której działanie jest krótkotrwałe, mateina pobudza na dłużej i nie powoduje uzależnienia. No i dodatkowo zawiera witaminy i minerały, które kawa wypłukuje z organizmu.

Moja przygoda z Yerba mate, zaczęła się od przeczytania świetnej książki Wojciecha Cejrowskiego: „Gringo wśród dzikich plemion”, którą szczerze polecam każdemu, a także kolejną część. Opis Yerba Mate znajdziecie TUTAJ.
Pierwszą mate, którą piłam była Amanda ziołowa. Od tego czasu, próbowałam kilku rodzajów, ale szczerze mówiąc, nie jestem zbyt wybredna, jeśli chodzi  o smak, odpowiada mi prawie każdy (jeśli nasypię mniej niż 2/3 naczynka), bo i tak najważniejsze jest dla mnie działanie. Mate zalewam "białą" niedoprowadzoną do wrzenia wodą , ponieważ mam w domu niechlorowaną wodę. Jeśli mieszkacie w mieście, wybierzcie do tego celu wodę butelkowaną, lub przegotowaną, ale lekko przestudzoną (ok. 80st, w zależności od gatunku mate, jedne "wolą" bardziej inne mniej gorącą wodę). Sposób w jaki będziecie ją pić zależy od Was, ja używam do tego celu naczynka z tykwy, ale zaparzona w ceramicznym kubku też zadziała :) Dobrze mimo wszystko mieć tzw. bombille, czyli rurkę przez którą pijemy, na jej końcu znajduje się małe sitko dzięki któremu filtrujemy sobie napar, żeby nie pić "paprochów".  


Po co piję mate?

Lubię kawę :) Nie powinnam pić kawy, ze względu na cerę (naczynka, trądzik różowaty), kawa odwadnia, wypłukuje cenne minerały. Wiem o tym, ale nie odmawiam sobie tej jednej niezbyt mocnej filiżanki dziennie, bo sprawia mi ona przyjemność. Niestety, mam problem z niskim ciśnieniem i kiedy brak mi energii , nie mam siły na nic i czuję już ucisk w głowie, to mam do wyboru: wypić mocną kawę, po której gwałtownie skoczy mi ciśnienie, twarz się zaczerwieni, a po kilkudziesięciu minutach prawdopodobnie będę się czuła jeszcze gorzej, albo napić się Yerba mate, gdzie po 2 zaparzeniu już czuję efekty i nawet do końca dnia mam spokój i dodatkowo dobry nastrój:) Wybór jest oczywisty i Yerba ratuje mnie właśnie w takich sytuacjach. Była tez bardzo przydatna kiedyś podczas sesji, kiedy odruchowo chwytała mnie senność na widok notatek ;)
Jeśli macie podobne problemy, to polecam spróbować :) Dodatkowo, przy dłuższym popijaniu, można zauważyć pozytywny wpływ na skórę czy włosy.

Jest wiele sklepów internetowych, gdzie można kupić Yerba mate, dostaniecie ją też w sklepach z herbatami i ze zdrową żywnością.  Dla początkujących polecane są klasyczne mate, np. najbardziej ceniona w Argentynie Rosamonte, bez dodatków ziół. Wypróbowałam  i polecam, ma delikatny lekko słodkawy smak, podobno można w nim wyczuć różany aromat, przez to, że yerba leżakowała z dodatkiem drzewa różanego. Jest to najsmaczniejsza mate jaką piłam, daje łagodny/średni efekt pobudzenia.

Bardzo dobra na początek jest też yerba z dodatkiem ziół Amanda, również bardzo smaczna, lekko miętowa i podobna, trochę mocniejsza Selecta z miętą pieprzową i poleo. 





Mam nadzieję, że może kogoś ten wpis zachęci do spróbowania Yerba Mate :)


środa, 2 kwietnia 2014

Nowy fluid Pharmaceris: Fluid matujący, zwężający pory z spf 25

 Fluid matujący, zwężający pory z spf 25, to następca matującego z laktoflawiną, który od paru miesięcy jest moim ulubieńcem. Trochę zaniepokoiła mnie informacja, że zostaje wycofany i zastąpiony nową wersją z innym składem, ale w końcu postanowiłam go wypróbować.




SKŁADNIKI AKTYWNE:

  • SYSTEM MATUJĄCY – MIKROGĄBECZKI – zapewniają efekt pudrowego zmatowienia. Cząsteczki polimerów o specjalnej strukturze mają zdolność do absorbowania nadmiaru sebum znajdującego się na skórze.
  • FORMUŁA PORE-DIMINISH – wzmacnia strukturę kolagenową skóry wokół porów, przez co są one wzmocnione i sztywniejsze, a zarazem mniej widoczne.
  • EKSTRAKT Z OWOCÓW HISZPAŃSKIEJ POMARAŃCZY – działa przeciwtrądzikowo, zawiera m.in. cukry, kwasy organiczne (cytrynowy), witaminy (C, P, A, B1, B2), pektyny, elementy (K, Ca, P, Mg), flawonoidy.
  • CYNK PCA - aktywny fizjologiczny seboregulator, ma właściwości antybakteryjne, redukuje wydzielanie sebum przez hamowanie aktywności 5 alfa-reduktazy (enzymu odpowiedzialnego za uruchomienie mechanizmu wydzielania sebum).
  • WYCIĄG Z ŁOPIANU I BIOTYNA – posiadają właściwości przeciwbakteryjne. Łagodzą zaburzenia czynności skóry łojotokowej, normalizują wydzielanie sebum i regulują florę bakteryjną.

Testuję kolor naturalny, dla mnie za ciemny, ale liczy się działanie. Kolor jest trochę ciemniejszy i bardziej wpadający w pomarańcz niż w poprzedniej wersji, jednak na twarzy ta różnica jest niemal niedostrzegalna.


Nałożyłam na jedną połowę twarzy nową wersję, a na drugą starą, aby sprawdzić jaka jest między nimi różnica w praktyce. Nie nakładałam dodatkowo pudru. Mam wrażenie, że ten nowy szybciej wysycha na twarzy, więc trzeba go szybko i dokładnie rozprowadzić, aby uniknąć smug. Proponuję nakładać cienką warstwę, bo przy większej ilości możemy osiągnąć efekt maski i postarzyć twarz. Zaraz po nałożeniu, cera jest matowa, sucha, nic się nie lepi. Zastanawiam się, czy na dłuższą metę podkład nie będzie wysuszał (np. przez cynk w składzie), ale o tym przekonam się gdy go kupię, czyli najpóźniej jesienią ;) Zwężenia porów nie zaobserwowałam, ale nie wątpię, że ten podkład to potrafi.

Po nałożeniu, kolor podkładów niewiele się różni. Mam wrażenie, że nowy ma odrobinę lepsze krycie. Szczerze mówiąc, sceptycznie do niego podchodziłam i sądziłam, że przez swoje mega matujące właściwości będzie dla wrażliwej, mieszanej cery zbyt ciężki, wysuszający i postarzający ją. Tak to może wyglądać chwilę po nałożeniu, ale w ciągu dnia, przekonałam się, że praktycznie nie różni się on od poprzedniej wersji.

Nie użyłam pudru, żeby sprawdzić jak długo mat się utrzyma. Po 2/3 godzinach widać delikatny błysk w okolicy czoła, policzków i brody, ale delikatne muśnięcie pudrem rozwiązałoby ten problem. Jednak polecam mimo to, użyć pudru, nie tyle do zmatowienia, co do utrwalenia makijażu. U mnie po ok 4/5 godzinach podkład ściera się szczególnie na czole i nosie, choć staram się trzymać ręce z daleka od twarzy.
Poniżej zdjęcie zrobione po 5 godzinach, po Waszej lewej stronie stara wersja, po prawej nowa. Widać, że kolor wtopił się w cerę, nie widać różnicy, więc myślę, że osoby, które w poprzedniej wersji używały odcienia 02, spokojnie mogą używać 02 w nowej wersji.




Podsumowując, muszę przyznać, że trochę mi ulżyło po tym teście, bo wiem, że będę mogła używać tego podkładu. Odcień 01 jest odrobinę jaśniejszy niż poprzedni i niestety ma trochę więcej różowych tonów, ale myślę, że na twarzy nie będzie to zbyt widoczne, zawsze można też mieszać np. 01 i 02 aby osiągnąć odpowiedni kolor.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Filtr koloryzujący, czyli: Ziaja MED, Tonujący krem do twarzy z spf 50+

 Jeśli szukacie wysokiego filtra w niskiej cenie, który dodatkowo zastąpi Wam podkład, to warto wypróbować krem z serii Ziaja Med.





SKŁAD: Aqua, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate (Uvinul A Plus), Ethylhexyl Methoxycinnamate, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Polymethyl Methacrylate (Tinosorb S), C12-15 Alkyl Benzoate, Cyclomethicone, Glycerin, Triethylhexanoin,Dimethicone, Potassium Cetyl Phosphate,Titanium Dioxide, Ethylhexyl Triazone, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Hydrogenated Dimer Dilinoleyl/Dimethylcarbonate Copolymer, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Carbomer, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum, Citronellol, Limonene, Cl 77492, Silica, Cl 77491, Cl 77499.

Jak widać skład nie jest rewelacyjny, są parabeny itp. ale za cenę kilkunastu złotych, nie spodziewałam się niczego więcej. 


Każda z nas, ma inne wymagania co do podkładu. Jeśli potrzebujecie przede wszystkim dobrego krycia, nawet latem, to stosowanie takiego koloryzującego kremu nie ma sensu. Przy bardzo tłustej cerze, też nie polecam, lepiej wybrać bezbarwny, a matujący filtr. 

Dziewczyny, z gładką, ładną cerą, bez zaczerwienień, suchych miejsc itp. którym zależy na wysokiej ochronie UV, ale bez rozjaśniania cery, które towarzyszy większości filtrów, spokojnie mogą wybrać krem tonujący Ziaja. Jeśli macie bardzo jasną cerę, krem nada lekki, naturalny odcień opalenizny.




Poniższe zdjęcia, ok. godzinę po nałożeniu kremu, bez pudru i po delikatnym muśnięciu Jadwigą ;)





Konsystencja kremu jest lekka, ale trzeba poświęcić chwilę na dokładne rozsmarowanie. Mnie nie udało się uniknąć smug, ponieważ w miejscach gdzie skóra jest lekko sucha, tworzą się tzw. "placki". Wiec jeśli np. używacie kwasów i skóra delikatnie łuszczy się tu i tam, to ten krem to podkreśli. 
Na mieszanej cerze, nie błyszczy się bardziej niż nawilżający, odżywczy krem, u mnie, czoło, policzki i broda wyraźnie się błyszczą, na reszcie twarzy, krem w miarę ładnie się wchłania. W porównaniu do Biodermy Photoderm Max (kolor jasny), Ziaja wchłania się prawie do matu, uczucie lepkości jest niewielkie, Bioderma błyszczy się i lepi dość nieprzyjemnie, a u mnie nałożona bezpośrednio na skórę powoduje pieczenie twarzy. 

Poniżej, Ziaja w porównaniu do Biodermy, ta druga wydaje się być dużo ciemniejsza, ale po roztarciu, kolor się rozjaśnia, dopasowuje do skory, tworząc ładny odcień opalenizny, jednak widać, że błyszczy się, kiedy Ziaja jest prawie matowa. 







Mam wrażenie, że Ziaja dość łatwo ściera się z twarzy, bo nawet po kilku godzinach, gdy zauważę jakąś smugę, bardzo łatwo mogę ją rozetrzeć, a chyba nie o to nam chodzi w filtrze, który ma chronić skórę przed promieniowaniem, chcemy, aby "trzymał się" skóry ;) Nie zauważyłam jednak póki co, żadnych podrażnień, ani zaczerwienienia, po pobycie na słońcu, więc być może nic takiego się nie dzieje.
Myślę, że warto Ziaji dać szansę, choćby dlatego, że kosztuje kilkanaście złotych, a efekt jaki daje na skórze, może być lepszy dla niektórych od takiej np. Biodermy, za którą zapłacimy ok. 70zł. 

środa, 26 marca 2014

Filtr matujący: LRP Anthelios XL SPF 50+, żel - krem do twarzy, suchy w dotyku

 Produkt La Roche - Posay, to kolejny testowany przeze mnie filtr. Anthelios zalecany jest szczególnie dla wrażliwej skóry, zapewnia maksymalną ochronę przeciwsłoneczną. Sformułowanie "suchy w dotyku", podkreśla główne zalety tego filtra: nie lepi się i pozostawia skórę matową. Nie zawiera parabenów, nie powoduje powstawania zaskórników. Postanowiłam go wypróbować, bo szukam lekkiego, matującego filtra, który sprawdzi się zarówno wiosną jak i latem, gdy temperatury wzrosną. 



SKŁAD:  Aqua/Water, Homosalate Ethylhexyl Salicylate, Silica, Ethylhexyl Triazone, Styrene/Acrylates Copolymer, Bis-Ethylhexylixyphenol Methoxyphenyl Triazyne, Drometrizole Trisiloxane, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Octocrylene, C12-15 Akryl Benzoate, Glycerin, Pentylene Glycol, Potassium Cetyl Phosphate, Dimethicone, Perlite, Propylene Gglycol, Acrylates/C10-30 Akryl Acrylate Crosspolymer, Aluminium Hydroxide, Caprylyl Glycol, Disodium Edta, Inulin Lauryl Carbamate, Isopropyl Lauroyl Sarcosinate, Peg-8 Laurate, Phenoxyethanol, Stearic Acid, Stearyl Alcohol, Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid, Titanium Dioxide (Nano)/Titanium Dioxide, Tocopherol, Triethanolamine, Xanthan Gum, Zinc Gluconate


Krem ma mniejszą zawartość filtrów chemicznych, dzięki opatentowanemu systemowi filtracji Mexoplex®.
Składniki aktywne, które przeciwdziałają błyszczeniu się skóry to:
- perlit
- glukonian cynku
- krzemionka


Jak działa?

W konsystencji, raczej nie przypomina żelu, to po prostu zwykły krem, gęsty ale nie ciężki. Rozprowadza się łatwo (a przynajmniej tak nam się wydaje) i wchłania bardzo szybko. Już po chwili twarz jest matowa i jest to konkretny mat, skóra nie lepi się ani trochę, jest gładka i sucha. Zapach dość nieprzyjemny, ale na szczęście szybko mija.



Nie jest prawdą, że filtr nie bieli, patrząc na skład, musi bielić i robi to. Największy problem pojawia się po chwili. Gdy kremik już w całości się wchłonie i przyglądniemy się dokładnie twarzy, można zauważyć białe smugi (przypominające efekt po spryskaniu niektórymi antyperspirantami). Pewnie można dojść do wprawy i nakładać krem bardzo szybko i bardzo dokładnie, jeśli nie, to zostaną właśnie takie smugi, trudne do roztarcia.

Poleciłabym ten filtr osobom, którym nie przeszkadza biała twarz,a mat jest najważniejszą kwestią, bo tutaj raczej nie zawiedzie. Nie podrażnia też skóry, nie ma zaczerwienienia ani pieczenia przy cerze naczynkowej. Jednak, brakuje mi tutaj właściwości pielęgnacyjnych, owszem, dla cery tłustej trądzikowej, np. glukonian cynku będzie pomocny, ale mi zależałoby na dodatkowym działaniu antyoksydacyjnym, np.  dzięki wit C, czy ekstraktom roślinnym.
W przypadku mieszanej cery, jak moja, ten krem matuje aż za bardzo, przeszkadza mi uczucie ściągniętej, suchej skóry,jakby pokrytej talkiem. W połączeniu z podkładem matującym, widoczne stają się suche skórki, więc konieczne jest użycie pod podkład kremu nawilżającego, ale nie lubię nakładać na twarz kilku warstw kosmetyków, szczególnie latem, więc szukam dalej.

sobota, 15 marca 2014

Lekcja makijażu: Rozjaśnianie i cieniowanie

W poprzedniej lekcji makijażu wspomniałam o zasadzie rozjaśniania i cieniowania. Są to sposoby, na optyczne zamaskowanie pewnych defektów urody, które nam przeszkadzają. Jeśli wykonujecie pełny makijaż, to wiele możecie zdziałać za pomocą bronzera, różu czy rozjaśniacza.
Rozjaśniacz można zastąpić korektorem, tonerem, ewentualnie jaśniejszym podkładem.

Co możemy skorygować?

Głęboko osadzone oczy: Rozjaśniacz nakładamy od wewnętrznego kącika oka, na łuk brwiowy i pod okiem w kierunku zewnętrznego kącika.

Zmarszczki mimiczne: Wzdłuż zmarszczek czoła, oczu i ust nakładamy rozjaśniacz

Cofnięta broda: Na brodę kładziemy rozjaśniacz, możemy dodatkowo przypruszyć szyję bronzerem, w sposób pokazany na obrazku

Długi nos, wystająca broda: Skracamy, nanosząc na koniuszek nosa czy brody ciemniejszy podkład lub bronzer

Szeroki nos: Przyciemniamy go po bokach, dodatkowo możemy rozjaśnić linię grzbietu

Małe usta, wąska górna warga: Kreślimy jasną linię nad górną wargą (można użyć białej kredki do oczu) i rozcieramy ją. 









czwartek, 13 marca 2014

Polecam: Stefania Korżawska "Pospolite ruszenie przeciw nowotworom"

  Właściwości ziół, zdrowe odżywianie to tematy, które interesują mnie od dawna. Jakiś czas temu, wpadła mi w ręce książka, a w zasadzie książeczka Stefanii Korżawskiej. Szczerze polecam każdemu zapoznać się z tą lub innymi książkami autorstwa tej Pani. Nie sugerujcie się proszę kiczowatą okładką, treść jest naprawdę wartościowa. Czyta się błyskawicznie i od razu chciałoby się wypróbować jak najwięcej zamieszczonych tam przepisów. Jest to wiedza niezwykle przydatna dla każdego, kto stara się choć trochę mieć wpływ na własne zdrowie. Wiele prostych sposobów może poprawić jakość naszego życia, pozytywne myślenie plus zdrowe odżywianie daje nam siłę i pomaga zwalczyć pewne schorzenia lub ich uniknąć. Autorkę cechuje ogromna mądrość życiowa, którą dzieli się z nami w swoich książkach. Na pewno znajdziecie coś dla siebie, co Was zaciekawi, czy da odpowiedź na nurtujące pytania.



Ja niestety, należę do ludzi, którzy mają słomiany zapał, szybko się nudzę, nie jestem też konsekwentna jeśli chodzi o dietę. Często jem coś, na co po prostu mam ochotę, ale z umiarem, taką mam zasadę. Od zawsze potrafię zachować umiar, głównie w kwestii słodyczy, niezdrowych przekąsek. Mimo, że jestem zwolenniczką zdrowego odżywiania, to jeśli raz na kilka miesięcy zjem chipsy, bo akurat mam na nie ochotę, nic strasznego się nie stanie, a mój stan zdrowia nie pogorszy się gwałtownie :) Każdy czasem musi sobie odpuścić, na swój sposób. Jednak zawsze staram się wpleść jakoś w codzienny jadłospis coś wartościowego, zdrowego. Gdybym miała nieograniczoną ilość funduszy, pewnie dawałabym nieźle zarobić sklepom ze zdrową żywnością, a gdyby nie to, że marną mam ziemię koło domu i trzeba się sporo napracować żeby choć rzodkiewka urosła, to miałabym wspaniale zaopatrzone grządki ;)
Staram się jednak, w miarę możliwości: jakaś bazylia w doniczce, rzeżucha czasem, próbowałam też sałatę wyhodować w doniczkach, ale niezbyt smaczna była, a na polu zniknęła...albo uschła bo zapomniałam podlewać, albo jakieś zające wyjadły.

Wracając jednak do książki, to chciałabym na zachętę podać Wam parę ciekawostek, które możecie w niej znaleźć:



  • Przepisy na potrawy energetyczne
  • Ziółka i ich mieszanki na różne dolegliwości
  • Najzdrowsza zupa na śniadanie i dlaczego właśnie zupa?
  • Olej lniany czyli polska lecytyna
  • Macierzanka zamiast kawy
  • Polski skarb - kasza jaglana
  • Wino z kwiatów mniszka, wzmacniające system odpornościowy
  • Wino waniliowe dla młodych i przepracowanych


To tylko niewielka część z tego, co możecie znaleźć w tej cieniutkiej książeczce, warto mieć ją zawsze pod ręką. Poza tym, działa również jako "polepszacz" nastroju, już od pierwszych stron napawa pozytywną energią, miło się do niej wraca, sprawdźcie koniecznie :)






środa, 12 marca 2014

Filtry: Caudalie Soleil Divin, Krem przeciwzmarszczkowy z SPF 50

Jako pierwszy, z testowanych przeze mnie filtrów chcialabym Wam przedstawić produkt francuskiej firmy Caudalie , która w Polsce nie jest jeszcze bardzo popularna, ale pojawia się w coraz większej ilości aptek. Ceny, są dość wysokie, ale niestety, jakość kosztuje. Kosmetyki oparte są głównie na składnikach pozyskanych z winogron. A do dobroczynnego działania ekstraktu z winogron, chyba nie trzeba nikogo przekonywać ;)

Filtr zawiera opatentowany Vinolevure, który wspiera obronę immunologiczną skóry i zapewnia jej maksymalne nawilżenie. Do tego, bogate w antyoksydanty polifenole pestek winogron, które chronią przed wolnymi rodnikami. Nie zawiera parabenów, siarczanów, substancji zapachowych, syntetycznych barwników.

SKŁAD: Grape-seed Polyphenols, Innovative sun filters UVA / UVB, Vinolevure®
INGREDIENTS : AQUA (WATER), OCTOCRYLENE, DICAPRYLYLCARBONATE*, ETHYLHEXYL SALICYLATE, PHENYLBENZIMIDAZOLESULFONIC ACID, BUTYL METHOXYDIBENZOYLMETHANE, SUCROSEPOLYSOYATE*, GLYCERIN*, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE*,METHYLENE BIS-BENZOTRIAZOLYL TETRAMETHYLBUTYLPHENOL,TROMETHAMINE, C20-22 ALKYL PHOSPHATE, C20-22 ALCOHOLS*, BISETHYLHEXYLOXYPHENOLMETHOXYPHENYL TRIAZINE, POTASSIUMCETYL PHOSPHATE, PARFUM (FRAGRANCE), TOCOPHERYL ACETATE*,DIMETHICONE, AMMONIUM ACRYLOYLDIMETHYLTAURATE/VPCOPOLYMER, DECYL GLUCOSIDE*, XANTHAN GUM, CAPRYLYLGLYCOL, POTASSIUM SORBATE, POLYMETHYL METHACRYLATE,PALMITOYL GRAPE SEED EXTRACT*, SODIUM PHYTATE*, PROPYLENEGLYCOL, SODIUM CARBOXYMETHYL BETAGLUCAN, TOCOPHEROL*,BENZYL SALICYLATE, LINALOOL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL,GERANIOL, CITRONELLOL, BENZYL BENZOATE.* Plant origin.






Krem ma bardzo rzadką konsystencję, podobną do  mleczka. Łatwo i szybko się go nakłada. Najlepiej nałożyć bezpośrednio na twarz, nałożony na krem, czy serum  może się trochę wałkować. Zaraz po nałożeniu błyszczy się, ale mimo to jest lekki i nie czuć go na twarzy, zachowuje się jak krem nawilżający, nie jest lepki.  Jeśli nie musicie nakładać podkładu, wystarczy przypudrować  i jest ok. Dużym plusem jest to, ze krem ani trochę nie bieli skóry, więc twarz wygląda całkowicie  naturalnie. Od razu widać, że jest bardzo wydajny, poprzez swoją konsystencję, naprawdę niewielka ilość wystarczy na dokładne pokrycie całej twarzy. Ta wydajność może nam zrekompensować cenę ponad 100zł. Więc, jeśli stać Was na taki wydatek, to filtr jest jak najbardziej godny polecenia.  Biorąc pod uwagę naturalne składniki, które równocześnie pielęgnują skórę, to naprawdę  dobry wybór. Krem bardzo dobrze trzyma się na twarzy przez cały dzień,  zapach jest delikatnie wyczuwalny nawet wieczorem. Ze względu na konsystencję i składniki wybrałabym ten krem szczególnie w sezonie wiosenno- letnim, będzie zdecydowanie praktyczniejszy niż 
ciężkie, lepkie filtry.

W moim przypadku, zauważyłam łagodzące działanie na skórę twarzy. Ogólnie, moja skóra i włosy bardzo lubią składniki pochodzące z winogron, więc myślę, że to ich zasługa. Jestem pod wrażeniem tego, jak ten krem działa na skórę, jest lepszy niż większość kremów na naczynka, których używałam. Gdy jest ładna pogoda, świeci słońce, nakładam krem, przypudrowuję Jadwigą i wychodzę na zewnątrz. Po powrocie, z ciekawością patrzę w lustro, a twarz wygląda dużo lepiej niż zwykle, zaczerwienienia prawie niewidoczne, koloryt wyrównany, po prostu bajka. Nie mogąc uwierzyć w to, co widzę, zrobiłam zdjęcie, aby mieć dowód, że wcale mi się nie wydawało;) Zamieszczam zdjęcie mojej naczynkowej cery z trądzikiem różowatym potraktowanej tym cudownym kremem ;)



wtorek, 11 marca 2014

Recenzja: Jadwiga, Saipan Naturalny Puder

  Jeśli nie znacie jeszcze pudru Jadwiga, lub słyszałyście o nim, ale boicie się przetestować, tak jak kiedyś ja, np. ze względu na niezbyt znaną firmę, dziwną nazwę "Jadwiga" kojarzącą się z kosmetykami dla babć czy prosty skład, porzućcie wszelkie wątpliwości i spróbujcie na własnej skórze.




DZIAŁANIE: maskujące, matujące; pielęgnuje i odżywia skórę; chroni skórę przed wpływem szkodliwych czynników zewnętrznych, regeneruje.

SKŁAD: kaolin (glinka biała/porcelanowa), montmorillonite (glinka zielona), zinc oxide (tlenek cynku)


  Bardzo żałuję, że tak późno zdecydowałam się na jego zakup, ale bałam się m.in. tego, że będzie wysuszał skórę, nie przekonywał mnie prosty, okrojony skład. Puder perłowy, którego używałam wcześniej zaczął się kończyć, więc stwierdziłam, że zaryzykuję i skoro tyle osób zachwyca się tym pudrem, to coś w tym musi być. Wybrałam wersję do cery tłustej, trądzikowej, choć podobno nie ma różnicy w składzie (sądzę, że różne są proporcje glinek). 

Na mojej mieszanej cerze, ten puder świetnie się sprawdza, nie podrażnia ani nie wysusza skóry. Już po pierwszym użyciu, perłowy poszedł w odstawkę i raczej go już nie skończę, bo nie chcę rozstawać się z Jadwigą :).
Puder bardzo ładnie matowi skórę i stapia się z nią,
nie daje połysku, ale też nie tworzy sztucznej maski. Używam go głównie na podkład, jako wykończenie makijażu. Bardzo dobrze utrwala makijaż, pomaga dłużej utrzymać mat i nie podkreśla suchych skórek. Nawet przy kolejnym przypudrowaniu, ładnie się dopasowuje, poprawia wygląd makijażu, nie naruszając go i co dla mnie najważniejsze nadal nie podkreśla suchych skórek.

Podoba mi się jego naturalny kolor, jest dużo praktyczniejszy, niż białe pudry, którym zdarza się tworzyć niezbyt ładną poświatę na skórze i bielić. Szczerze polecam przetestować ten produkt na sobie,  ja go pokochałam od pierwszego użycia, a im dłużej go stosuję, tym bardziej jestem z niego zadowolona. 


poniedziałek, 10 marca 2014

Recenzja: Iwostin Capillin, Krem wzmacniający na naczynka

  Ten krem poleciła mi dermatolog, jako uzupełnienie kuracji Rozexem stosowanym na noc. Kupiłam więc i kończę pierwsze opakowanie, stosując raz dziennie, rano.

Na opakowaniu przeczytamy, że:
- wzmacnia kruche naczynka krwionośne
- redukuje zaczerwienienie skóry
- wzmacnia barierę lipidową naskórka




 Krem ma lekką, przyjemną konsystencję i zielonkawy kolor. Jakiś czas po nałożeniu, rzeczywiście do pewnego stopnia redukuje zaczerwienienie skóry. Czy wzmacnia kruche naczynka krwionośne? Sądząc po składnikach, przypuszczam, że tak. Bardzo podoba mi się to, że w składzie jest witamina C i olej z pestek winogron, ponieważ dla mojej cery są one bardzo pożądane i dobrze na nią wpływają.

Kolejna sprawa, wzmacnianie bariery lipidowej naskórka, myślę, że tą funkcję krem spełnia bardzo dobrze.
 Przed stosowaniem tego kremu, miałam odwieczne problemy z suchymi skórkami. Teraz, nawet te na czole prawie zniknęły. Taki efekt porównałabym do Physiogelu, który też pomógł mi kiedyś pozbyć się suchych skórek. Więc, jeśli macie delikatną cerę, naczynkową i problem z suchymi skórkami, jak najbardziej polecam. Konsystencja jest dużo przyjemniejsza niż Physiogelu, a działa podobnie i dodatkowo zawiera składniki, które powinny robić dobrze naczynkom :)

Krem nadaje się do cery mieszanej, wprawdzie nie jest matujący, ale nie powoduje większego błyszczenia niż normalnie, ładnie się wchłania, pod makijaż sprawdza się bardzo dobrze. Nie powoduje powstawania zaskórników, stan cery pod tym względem nie zmienia się. Chętnie wrócę jeszcze do tego kremu, bo widzę poprawę w wyglądzie mojej cery odkąd go używam. Przetestuję też na pewno inne produkty Iwostin, mają bardzo ciekawą ofertę m.in. z serii Rosacin. Już teraz używam emulsji oczyszczającej, więc pewnie niedługo pojawi się opinia.



niedziela, 9 marca 2014

Lekcja makijażu: Konturowanie twarzy

  W tym poście, przedstawię Wam sposób na podstawowe, bardzo proste konturowanie twarzy za pomocą podkładu, które możecie wykorzystać np. w makijażu dziennym. Profesjonalne konturowanie, wykonuje się najlepiej za pomocą specjalnych sztyftów (np. Kryolan, TV Paint Stick), ale wystarczy, jeśli macie o mniej więcej dwa tony jaśniejszy lub ciemniejszy podkład od bazowego. Podkłady powinny być w tej samej tonacji, np. żółtawe, czy różowawe.

Na obrazkach poniżej (wybaczcie jakość, ale przerysowywałam ze starych kserówek), zaznaczone są miejsca, w zależności od kształtu twarzy, które należy przyciemnić lub rozjaśnić. W ten sposób, powstanie baza, pod resztę makijażu, a do ostatecznego konturowania, wystarczy już tylko bronzer, czy róż. Makijaż dzienny nie powinien być zbyt ciężki, dlatego ograniczamy ilość użytych kosmetyków. Fluid, którym rozjaśniamy, lub przyciemniamy niektóre miejsca, kładziemy w tym wypadku bezpośrednio na skórę, nie ma potrzeby nakładania jednego na drugi. Granice między dwoma kolorami należy delikatnie rozetrzeć, a na końcu utrwalić pudrem.
 Ogólnie, zasada jest prosta: ciemniejszym kolorem ukrywamy, ponieważ daje on wrażenie głębi, a jaśniejszym uwydatniamy, podkreślamy.




   Całe to konturowanie, ma na celu osiągnięcie twarzy zbliżonej do owalu, bo taka u nas jest uważana za idealną ;) Więc, jeśli przeszkadza Wam szeroka żuchwa, czy wąskie czoło, wiecie już, jak to optycznie zamaskować. Ale, może się okazać, że te cechy dodają Wam uroku i wcale nie ma potrzeby ich ukrywać. Osobiście, uważam, że np. twarz trójkątna z jej proporcjami jest ładniejsza od owalnej i gdybym taką miała, wcale nie starałabym się osiągnąć owalu :) 


sobota, 8 marca 2014

Facelle - intymny szampon?

  Czy wiecie, że żel do higieny intymnej Facelle (do kupienia w Rossmanie) ma różnorodne zastosowanie? Może posłużyć np. jako delikatny szampon do włosów, który ze względu na skład i Ph ok.5, nie podrażnia skóry głowy, jednocześnie pielęgnując włosy.
 Odważniejsze z Was, pewnie spróbują tego żelu do mycia twarzy i może to być fajna i tańsza alternatywa dla kosmetyków przeznaczonych tylko i wyłącznie do twarzy.. Ja, z moją wrażliwą cerą, nie odważyłam się przetestować w tym celu, ale używam Facelle jako szampon do włosów, co drugie, trzecie mycie.



 Moje włosy określiłabym jako wysokoporowate, czyli puszące się, do tego falowane, czasem wyglądają na przesuszone, ale ogólnie zdrowe. Po umyciu Facelle, funduję włosom jak zwykle zimny przysznic, aby domknąć ich łuski. Później pozwalam im wyschnąć, lub podsuszam suszarką z letnim nawiewem.
Po takim zabiegu, nawet bez używania odżywki, włosy są gładsze, przyjemne w dotyku i mniej się kręcą.

Biorąc pod uwagę to, że taki żel kosztuje niecałe 5zł, w promocji ostatnio 3,99zł, a efekt jaki otrzymujemy na włosach jest lepszy niż po niejednym szamponie, to warto się w niego zaopatrzyć. Tym bardziej, jeśli myjecie włosy dość często, lepiej używać do tego celu łagodnych kosmetyków. Zamiast Facelle, można użyć innego płynu do higieny intymnej, ale zwróćcie uwagę na skład, np. Cien z Lidla zawiera SLS na drugim miejscu i  zaraz po nim Cocamidopropyl Betaine, a Facelle  jest bez SLS, ale ma  Lauryl Glucoside i Cocamidopropyl Betaine. Ja wybrałam Facelle i nie mam żadnych zastrzeżeń, w roli szamponu do włosów sprawdza się bardzo dobrze. 

piątek, 7 marca 2014

Porównanie: Pharmaceris, Fluid matujący z laktoflawiną i Delikatny fluid intensywnie kryjący, kolor: Ivory

  Swoją przygodę z fluidami Pharmaceris zaczęłam od wychwalanego intensywnie kryjącego, po czym, nie kończąc już 2 opakowania przerzuciłam się na matujący z laktoflawiną, który powoli znika i chętnie kupię kolejne opakowanie, tym bardziej, że jest on wycofywany i zastąpiony nową wersją, ze zmienionym składem.




  Na zdjęciu poniżej, kolor Ivory w wersji kryjącej, od lewej i w wersji matującej od prawej. Jak widać kolory nieznacznie się różnią, matujący jest ciemniejszy i nie nazwałabym go Ivory, poza tym chwilę po wyciśnięciu podkładu, jego kolor ciemnieje, w przeciwieństwie do kryjącego, który się nie zmienia.





  Fluidu kryjącego używałam mniej więcej rok temu przez prawie 2 opakowania, chciałam dać mu szansę w każdych warunkach, licząc, że w końcu się sprawdzi. Niestety, oprócz koloru i dobrego krycia, nie sprawdził się u mnie.
 Przede wszystkim, mocno podkreślał suche skórki, tak, że jakiś czas po nałożeniu, cała twarz była pokryta łuskami, nawet w miejscach, gdzie bez podkładu, skóra wydawała się być gładka. Na szczęście, nie musiałam w tym okresie często i na długo wychodzić z domu, więc jak najszybciej tylko mogłam, zmywałam podkład, ratując się resztkami minerałów przy dłuższych wyjściach.
 Kolejna sprawa, to błyszczenie się skóry. Do matowienia, używałam pudru perłowego, ale bardzo często musiałam robić poprawki, błyszczenie było nie do opanowania, a przy tym podkład błyskawicznie się ścierał, tworząc "placki" na skórze, co również nie wyglądało estetycznie.
 Problem z błyszczeniem się twarzy mam od niedawna, zauważyłam, może rok temu, że coś jest nie tak.
W związku z tym, postanowiłam celować w podkłady matujące. Zależało mi, żeby to był produkt apteczny, więc wypróbowałam kolejny fluid Pharmaceris. Mimo niepowodzeń z kryjącym, czułam, że są to dobre podkłady, kryjący nie pogarszał stanu mojej cery i nie podrażniał jej.

  Fluid matujący z laktoflawiną był dla mnie dużym zaskoczeniem. Zaczęło się od tego, że od razu po nałożeniu, nie błyszczał się jak jego kryjący poprzednik. Niestety, kolor Ivory okazał się za ciemny i zaczęłam żałować, że go kupiłam, ale tylko przez chwilę. Z braku alternatywy postanowiłam mimo wszystko używać tego podkładu, przyciemniając delikatnie szyję, żeby kolor się nie odcinał. I tak, używam do dziś, coraz bardziej się do niego przywiązując.
 Nakładam cienką warstwę, bo krycie jest dla mnie odpowiednie, a na naczynka korektor mineralny Pixie. Do wykończenia używam obecnie pudru Jadwiga, który świetnie się sprawdza. Po paru godzinach, gdy skóra się lekko błyszczy, przypudrowuję i twarz nadal wygląda ładnie, nie ma efektu maski, ani podkreślonych zbytnio skórek. Podkład jest lekki, zupełnie go nie czuć na twarzy, skóra oddycha, czyli wszystko co obiecuje producent jest spełnione (no, może z wyjątkiem trwałego 10 godzinnego makijażu, ale w takie cuda i tak nie wierzę, chyba, że chodzi o minerały ;) ).

Podsumowując, chciałabym szczerze polecić podkład matujący osobom z mieszaną cerą, wrażliwą, naczynkową, skłonną do błyszczenia. Spieszcie się, póki podkład jest jeszcze w aptekach, bo warto, a nie wiemy czy jego następca, czyli Fluid matujący zwężający pory, będzie równie dobry, gdyż różni się składem. Nowy podkład na pewno przetestuję, ale w zapasie i tak będę mieć obecny. Trzeba tylko pamiętać, że po otwarciu, termin ważności podkładu mija po 6 miesiącach.

Na pierwszy ogień: Glinka czerwona


Chciałabym podzielić się z Wami opinią na temat bardzo ciekawego produktu, jakim jest glinka czerwona. Ostatnimi czasy, glinki są dość popularne i wcale mnie to nie dziwi. Dobrze wspominam używaną kiedyś glinkę białą i różową, a teraz korzystam z dobrodziejstw czerwonej, ze względu na moją naczynkową cerę, z początkami trądziku różowatego. 




Właściwości i zastosowanie: (Opis z ZSK)


 Glinka czerwona znajduje zastosowanie w pielęgnacji cery tłustej i normalnej. Działa delikatnie odtłuszczjąco i łagodniej ściąga pory niż glinka zielona. Polecana jest dla cery z trądzikiem różowatym, zapobiega także rozszerzaniu się naczynek krwionośnych. Remineralizuje skórę, oczyszcza z toksyn. Dla cery delikatnej wrażliwej polecamy mieszać w proporcjach 1:3 glinkę czerwoną z glinką białą. W ten sposób otrzymuje się tak zwaną glinkę różową.
Glinkę czerwoną można używać także jako surowiec do produkcji kremów, mleczek i toników. W kosmetykach powoduje efekt matowienia, absorbuje nadmierną produkcję łoju oraz wzbogaca krem w mikroelementy i sole mineralne. 


Moja opinia:

  Mam tą glinkę już od dłuższego czasu, ale używałam jej sporadycznie, dopiero teraz w pełni odkrywam jej zalety.  Zauważyłam, że najlepiej u mnie działa, jeśli nie zawiera zbyt wielu dodatków. Wcześniej, zdarzało mi się, że skóra była po niej podrażniona, ale teraz, kiedy mieszam ją tylko z wodą (przegotowaną lub mineralną) i kilkoma kroplami olejku migdałowego, nic takiego się nie dzieje. Maseczka łatwo się zmywa, trzeba zużyć kilka wacików, ale schodzi całkowicie i u mnie nie barwi skóry.
Zaraz po zmyciu (delikatnie, letnią wodą) twarz jest widocznie oczyszczona, rozjaśniona,
a pory zwężone. Glinka uspokaja moje naczynka, lekko odtłuszcza cerę, twarz jest przyjemnie wygładzona. 

Ten efekt, jest oczywiście krótkotrwały, ale wierzę, że regularnie stosowana glinka, ma wpływ na kondycję cery.  Zamierzam stosować ją przez dłuższy czas, co najmniej raz
w tygodniu. Myślę, że dla osób z cerą naczynkową, zaczerwienioną jest godna polecenia, efekt oczyszczający jest delikatny. Jeśli nie macie cery naczynkowej i zależy Wam przede wszystkim na oczyszczaniu, lepsza będzie np. glinka zielona.