piątek, 7 marca 2014

Porównanie: Pharmaceris, Fluid matujący z laktoflawiną i Delikatny fluid intensywnie kryjący, kolor: Ivory

  Swoją przygodę z fluidami Pharmaceris zaczęłam od wychwalanego intensywnie kryjącego, po czym, nie kończąc już 2 opakowania przerzuciłam się na matujący z laktoflawiną, który powoli znika i chętnie kupię kolejne opakowanie, tym bardziej, że jest on wycofywany i zastąpiony nową wersją, ze zmienionym składem.




  Na zdjęciu poniżej, kolor Ivory w wersji kryjącej, od lewej i w wersji matującej od prawej. Jak widać kolory nieznacznie się różnią, matujący jest ciemniejszy i nie nazwałabym go Ivory, poza tym chwilę po wyciśnięciu podkładu, jego kolor ciemnieje, w przeciwieństwie do kryjącego, który się nie zmienia.





  Fluidu kryjącego używałam mniej więcej rok temu przez prawie 2 opakowania, chciałam dać mu szansę w każdych warunkach, licząc, że w końcu się sprawdzi. Niestety, oprócz koloru i dobrego krycia, nie sprawdził się u mnie.
 Przede wszystkim, mocno podkreślał suche skórki, tak, że jakiś czas po nałożeniu, cała twarz była pokryta łuskami, nawet w miejscach, gdzie bez podkładu, skóra wydawała się być gładka. Na szczęście, nie musiałam w tym okresie często i na długo wychodzić z domu, więc jak najszybciej tylko mogłam, zmywałam podkład, ratując się resztkami minerałów przy dłuższych wyjściach.
 Kolejna sprawa, to błyszczenie się skóry. Do matowienia, używałam pudru perłowego, ale bardzo często musiałam robić poprawki, błyszczenie było nie do opanowania, a przy tym podkład błyskawicznie się ścierał, tworząc "placki" na skórze, co również nie wyglądało estetycznie.
 Problem z błyszczeniem się twarzy mam od niedawna, zauważyłam, może rok temu, że coś jest nie tak.
W związku z tym, postanowiłam celować w podkłady matujące. Zależało mi, żeby to był produkt apteczny, więc wypróbowałam kolejny fluid Pharmaceris. Mimo niepowodzeń z kryjącym, czułam, że są to dobre podkłady, kryjący nie pogarszał stanu mojej cery i nie podrażniał jej.

  Fluid matujący z laktoflawiną był dla mnie dużym zaskoczeniem. Zaczęło się od tego, że od razu po nałożeniu, nie błyszczał się jak jego kryjący poprzednik. Niestety, kolor Ivory okazał się za ciemny i zaczęłam żałować, że go kupiłam, ale tylko przez chwilę. Z braku alternatywy postanowiłam mimo wszystko używać tego podkładu, przyciemniając delikatnie szyję, żeby kolor się nie odcinał. I tak, używam do dziś, coraz bardziej się do niego przywiązując.
 Nakładam cienką warstwę, bo krycie jest dla mnie odpowiednie, a na naczynka korektor mineralny Pixie. Do wykończenia używam obecnie pudru Jadwiga, który świetnie się sprawdza. Po paru godzinach, gdy skóra się lekko błyszczy, przypudrowuję i twarz nadal wygląda ładnie, nie ma efektu maski, ani podkreślonych zbytnio skórek. Podkład jest lekki, zupełnie go nie czuć na twarzy, skóra oddycha, czyli wszystko co obiecuje producent jest spełnione (no, może z wyjątkiem trwałego 10 godzinnego makijażu, ale w takie cuda i tak nie wierzę, chyba, że chodzi o minerały ;) ).

Podsumowując, chciałabym szczerze polecić podkład matujący osobom z mieszaną cerą, wrażliwą, naczynkową, skłonną do błyszczenia. Spieszcie się, póki podkład jest jeszcze w aptekach, bo warto, a nie wiemy czy jego następca, czyli Fluid matujący zwężający pory, będzie równie dobry, gdyż różni się składem. Nowy podkład na pewno przetestuję, ale w zapasie i tak będę mieć obecny. Trzeba tylko pamiętać, że po otwarciu, termin ważności podkładu mija po 6 miesiącach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz